Czas eurosceptyków w UE - Nigel Farage

Premier Tusk był absolutnie nie do prześcignięcia w swoim entuzjazmie dla projektu europejskiego – ocenia brytyjski europarlamentarzysta w rozmowie z Piotrem Włoczykiem

Aktualizacja: 01.02.2012 20:25 Publikacja: 01.02.2012 20:01

Nigel Farage

Nigel Farage

Foto: PAP

Sytuacja Unii Europejskiej nie jest chyba tak tragiczna, skoro Wspólnota wciąż istnieje. Chciałby pan, aby nadchodzący rok był dla Unii mniej łaskawy?



Tak, Unia wciąż jest, ale Związki Radziecki też nie upadł z dnia na dzień. Kiedy ma się do czynienia z wielką strukturą, której bardzo zależy na utrzymaniu status quo, to trzeba trochę poczekać, by nastąpił jej upadek. W minionym roku partie eurosceptyczne urosły w siłę, a euro zostało znienawidzone we wszystkich krajach, które na swoje nieszczęście przyjęły wspólną walutę. Perspektywy na 2012 rok są dla UE jeszcze gorsze. I nie chodzi tylko o kwestie ekonomiczne – sądzę, że ten rok będzie dla euro wręcz makabryczny. Najważniejsze, że ludzie nie chcą żyć w unii politycznej o nazwie UE. Spodziewam się, że rok 2012 będzie rokiem wielkiej ofensywy eurosceptycyzmu w niemal każdym kraju unijnym.



Ma pan nadzieję, że UE się rozpadnie, czy wystarczyłoby panu, gdyby Wielka Brytania wyszła z UE?



Nie wystarczyłoby mi. Chcę, by mój kraj opuścił UE przede wszystkim dlatego, że wierzę w demokrację. Nie wyobrażam sobie na dłuższą metę życia w nowym tworze państwowym, w którym niepochodzący z wyborów biurokraci stanowią prawa. Dobrze by było, gdyby za rok Europa była kontynentem złożonym z w pełni suwerennych państw, które będą ze sobą współpracowały i handlowały.



Z manifestu pańskiej partii można wyczytać, że gdyby Wielka Brytania powiedziała UE „goodbye", nie zaszkodziłoby to brytyjskiej gospodarce. Skąd ta pewność?



Trzeba pamiętać, że codziennie płacimy 50 milionów funtów za przynależność do tego europejskiego klubu. Jeżeli chodzi o handel – Francuzi i Niemcy sprzedają nam więcej niż my im. Jeżeli więc małe (pod względem ludności) kraje europejskie, takie jak np. Norwegia czy Szwajcaria, które są poza UE, mają z nią świetne warunki handlowe, to jestem więcej niż pewny, że Wielka Brytania również nie miałaby z tym problemu. Mercedesowi będzie przecież zależało na sprzedawaniu aut do Wielkiej Brytanii bez względu na to, czy będziemy w unii politycznej czy nie.



Nie tak dawno grupa w europarlamencie, której pan współprzewodniczy – Europa Wolności i Demokracji – powiększyła się o czterech europosłów Solidarnej Polski. Posłowie ci nie są ślepo zakochani w UE, ale też nie chcą jej rozpadu. Jak znajduje pan z nimi wspólny język?



Jak stoją z angielskim? (śmiech) No, nie najgorzej. W naszej grupie są różne odcienie eurosceptycyzmu. Pochodzę z kraju, który przez całe swoje, trwające już blisko czterdzieści lat, członkostwo w UE nie miał w tej kwestii dobrych doświadczeń. Uważamy, że Wielka Brytania bez zwłoki powinna wycofać się z tego bałaganu. Przedstawicieli krajów, które stosunkowo od niedawna są w UE, w naturalny sposób cechuje niższy poziom eurosceptycyzmu. Ale i tak chcą oni zachować swoje waluty, a także niepokoi ich „transfer demokracji" z państw narodowych do Brukseli. Na pewno więc w bardzo wielu głosowaniach będziemy zachowywali się tak samo.



Czyli za pięć – dziesięć lat Solidarna Polska zrobi się bardziej eurosceptyczna?



To Polska będzie bardziej eurosceptyczna. Kiedy Polacy zorientują się, że zaledwie 20 lat po wykaraskaniu się z komunizmu tkwicie w systemie politycznym, który w gruncie rzeczy jest podobny do tego poprzedniego, a wasza krótka niepodległość i demokracja zostały zaprzepaszczone, bez dwóch zdań będziecie mieli do UE takie samo podejście jak wcześniej do ZSRR.

Załóżmy, że pańskie marzenie się spełnią i Wielka Brytania rzeczywiście opuści UE. Czy oczekiwałby pan, że setki tysięcy Polaków pracujących na Wyspach spakują się i wrócą nad Wisłę?

Oczywiście, że nie! Powinniśmy zapewnić pozwolenie na pracę każdemu Polakowi, który ma pożądane przez nas kwalifikacje. Nie do przyjęcia jest jednak szerokie otwieranie naszego systemu socjalnego dla Polaków. Chcę, aby mój kraj łączyły z Polską przyjaźń i współpraca, wymiana studentów, i żebyśmy zapraszali pracowników, jeżeli będziemy ich potrzebowali. I w drugą stronę – niech Brytyjczycy jeżdżą do Warszawy! Nie chcę jednak, by Polacy i Brytyjczycy żyli w jednym wielkim państwie.

Ale przecież jeżeli Polacy pracują i płacą na Wyspach podatki, to mają chyba prawo korzystać z brytyjskiego systemu socjalnego.

eżeli jednak nie pracują, tylko polegają na zasiłkach, albo dzień po przyjeździe zgłaszają się po zasiłek, to już nie jest fair. To naród powinien decydować, kto może przyjechać i osiedlić się na jego terytorium, kto powinien mieć prawo do pobierania zasiłków, ale obecnie, jako członek UE, nie mamy takiego prawa i nie jesteśmy z tego zadowoleni.

A jest pan zadowolony z naszej prezydencji? Jak rozumiem, skoro UE wciąż ma się nie najgorzej, to była to pewnie, patrząc z pańskiej perspektywy, nieudana prezydencja.

(śmiech) Muszę powiedzieć, że premier Tusk idealnie spełnia oczekiwania pokładane w nim przez Hermana van Rompuya i Jose Barrosa. Był on absolutnie nie do prześcignięcia w swoim entuzjazmie i wsparciu dla projektu europejskiego. Gdy go słuchałem, miałem wrażenie, że to ktoś zupełnie oderwany od rzeczywistości. Ale prawdę powiedziawszy, wszystkie prezydencje są bezwartościowe, odkąd mamy stałą prezydencję w osobie pana van Rompuya.

Skoro Donald Tusk stał się gorącym orędownikiem pogłębiania integracji europejskiej, to domyślam się, że awansował na pańskiej liście wrogów.

Polski premier jest wrogiem demokracji w państwach narodowych. Chce, aby biurokracja brukselska, która nie jest wybierana w żadnym głosowaniu, rządziła Polską i 26 innymi państwami UE. Dlatego też proszę nie oczekiwać, że będę jego zwolennikiem.

Trzy rzeczy, których najbardziej pan nie lubi w UE, to...

Po pierwsze: totalny brak demokracji. Po drugie: absolutny brak kwalifikacji. Wszystkie projekty, począwszy od wspólnej polityki rybołówstwa aż do wspólnej waluty, co rusz potrzebują wsparcia podatników. I wreszcie po trzecie i najważniejsze: do Europejczyków nie dociera prawda o tej organizacji.

Nic się panu w UE nie podoba? Nawet strefa wolnego handlu albo choćby niezła pensja europarlamentarzysty, ok. 90 tysięcy euro rocznie?

Proszę mi wierzyć lub nie, ale to naprawdę nie jest wiele, jeżeli mieszka się w Londynie.

Ale w porównaniu z parlamentami narodowymi Unia nie płaci źle...

Ale ja przecież robię wszystko, co mogę, aby stracić tę pracę! I zależy mi na tym, żeby wszyscy inni europarlamentarzyści też stracili swoje posady! W zasadzie można powiedzieć, że jestem jak karp, który sam prosi się o miejsce na świątecznym stole (śmiech).

Naprawdę nie da się pan namówić na wymienienie choćby jednej rzeczy, która podoba się panu w Europie? O, przepraszam, przejęzyczyłem się, chodziło mi oczywiście o UE.

No właśnie, jeżeli jesteśmy już przy terminologii, to muszę się do czegoś przyznać: kocham Europę! Kocham ją! Pracowałem dla firm europejskich, piję europejskie wino i wakacje również spędzam w Europie. Nasz kontynent jest najbardziej różnorodnym i fascynującym miejscem na ziemi. Ale niestety, UE robi, co może, by zabrać tym wszystkim państwom ich niepodległość, demokrację i dumę, oraz skleić je pod jedną władzą. Europa i UE do dwie zupełnie różne bajki. Nie ma takiej sprawy, która została załatwiona przez UE, a której nie udałoby się załatwić przez zwykłą współpracę państw narodowych.

No to może jednak coś dobrego udało się załatwić UE...

Nic a nic. UE jest koszmarna do cna, i to od samego zarania. Została źle zaprojektowana. Poprzestańmy na stwierdzeniu, że jest po prostu koszmarna.

Co musiałoby się stać w Wielkiej Brytanii, żeby euro zastąpiło funt, a projekt brytyjskiego budżetu był wysyłany do Brukseli do akceptacji?

Coś takiego nigdy nie nastąpi. Brytyjczycy nie przegrają ze swoimi politykami walki o utrzymanie funta.

Dużo ćwiczy pan przed przemówieniami?

Ćwiczę pod prysznicem, w tramwaju i na przerwie na papierosa i kawę. Niczego nie zapisuję sobie na papierze. Wszystko to, co chcę powiedzieć, powtarzam sobie w myślach. W końcu jednak, gdy przychodzi czas na zabranie głosu, mówię dokładnie to, co mam w sercu.

Najlepszym mówcą wszech czasów według Nigela Farage'a jest...

...bez dwóch zdań Churchill. Jego przemówienia w najczarniejszych dniach 1940 roku, gdy cała Europa została zawładnięta przez potwora, który niestety też umiał świetnie przemawiać, dawały Europejczykom nadzieję, ale też pokazywały Amerykanom, że nie wszystko jest jeszcze stracone na Starym Kontynencie. Churchill miażdżył Hitlera na bardzo ważnym polu – oprócz tego, że był on po prostu świetnym mówcą, to miał do tego jeszcze genialne poczucie humoru, co nie jest bez znaczenia. Jeżeli ludzie żywo reagują na twoje przemówienie, to świetnie, ale jeżeli jeszcze w odpowiednich momentach potrafisz sprawić, że się uśmiechną, to tym lepiej.

Nigel Paul Farage jest brytyjskim politykiem, przewodniczącym eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Eurodeputowany, współprzewodniczący frakcji Europa Wolności i Demokracji

Sytuacja Unii Europejskiej nie jest chyba tak tragiczna, skoro Wspólnota wciąż istnieje. Chciałby pan, aby nadchodzący rok był dla Unii mniej łaskawy?

Tak, Unia wciąż jest, ale Związki Radziecki też nie upadł z dnia na dzień. Kiedy ma się do czynienia z wielką strukturą, której bardzo zależy na utrzymaniu status quo, to trzeba trochę poczekać, by nastąpił jej upadek. W minionym roku partie eurosceptyczne urosły w siłę, a euro zostało znienawidzone we wszystkich krajach, które na swoje nieszczęście przyjęły wspólną walutę. Perspektywy na 2012 rok są dla UE jeszcze gorsze. I nie chodzi tylko o kwestie ekonomiczne – sądzę, że ten rok będzie dla euro wręcz makabryczny. Najważniejsze, że ludzie nie chcą żyć w unii politycznej o nazwie UE. Spodziewam się, że rok 2012 będzie rokiem wielkiej ofensywy eurosceptycyzmu w niemal każdym kraju unijnym.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości