Wildstein, który dekadę stanu wojennego spędził na przymusowej emigracji w Paryżu, na antenie Radia Wnet komentował wybór François Hollande'a na prezydenta Francji. Zaznacza, że ten stał się liderem socjalistów po wyeliminowaniu Dominique'a Strauss-Kahna:
To bardzo znaczące. Warto przyjrzeć się tej sylwetce i odpowiedzieć sobie na pytanie, kto powinien był być dziś liderem socjalistów, gdyby nie pech, który go dopadł w nowojorskim hotelu. Chodzi o jego stosunek do grup niżej stojących na drabinie hierarchii społecznej, majątek itd.
I podkreśla:
Tak jak w Polsce, liderami socjalistów są ludzie, którzy na manifestacje 1-majowe zajeżdzają swoimi jaguarami, zostawiają je w bocznych ulicach, wygłaszają odpowiednie kwestie, a potem wracają do pracy w bankach lub doradztwie największych firm.
Publicysta "Uważam Rze" uważa, że wybór Francuzów "ma wiele wymiarów", a głosy na Hollande'a były de facto głosami przeciw obecnej Unii.