Zapytany o to czym kierował się syn premiera przy wyborze adwokata, Warzecha odpowiada:
To tylko moje supozycje i opinie, bo jak jest na sto procent – wiedzieć nie mogę. Natomiast z całą pewnością coś się tutaj komponuje – Roman Giertych jest osobą bliską Radkowi Sikorskiemu; zresztą w jego imieniu pozywał wcześniej, także redakcję „Faktu". Zakładam, że właśnie za pośrednictwem ministra spraw zagranicznych Giertych wszedł w krąg bliski obecnej władzy. Tak to przynajmniej wygląda z zewnątrz. Wynajęcie Giertycha przez osobę powiązaną z obozem władzy, a kimś takim jest bez wątpienia Michał Tusk, jasno na to wskazuje. Roman Giertych do tej pory nie zasłynął jako osoba wygrywająca proces za procesem, więc trudno zakładać, że chodzi o skuteczność działań jako adwokata. Nie mówimy o adwokacie, który ma renomę opartą na dziesiątkach wygranych tego typu procesów. Dlatego musi chodzić o coś innego, pytanie: o co?
Publicysta analizuje:
Hipotezy są różne; jedna z nich zakłada, że w ten sposób Giertych chce wrócić do świata polityki. Sam zastanawiam się, czy nie jest to jakąś formą zemsty za artykuły na temat byłego ministra, które publikowaliśmy w „Fakcie" jeszcze za czasów lat 2005-2007. Był też jeden proces, który moja redakcja przegrała, chodziło o korzystanie ze służbowego samochodu. A być może wszystkie te hipotezy łączą się ze sobą, a Giertych próbuje upichcić kilka pieczeni na jednym ogniu. Z całą pewnością wygląda to kiepsko – sam się dziwię, że Donald Tusk, który musiał to posunięcie syna przynajmniej zaakceptować, bo nie sądzę, że Michał działał bez akceptacji ojca w tej sprawie, decyduje się na działanie, które kojarzy mi się ze standardami ukraińskimi, a nie zachodnimi. Wygląda na to, że nie chodzi o żadne stwierdzenie nieprawdy czy naruszenie prywatności. Na ile ja rozumiem to, za co chce nas pozywać młody Tusk (a trzeba powiedzieć, że jeszcze nie otrzymaliśmy pozwu), to chodzi po prostu o to, że jego nazwisko znalazło się w kontekście tej afery. Tyle, że to nie stało się z powodu publikacji „Faktu" czy innej gazety, ale za sprawą samego Tuska i jego powiązań z firmami Marcina P. W normalnym kraju media zajmują się nie tylko rządzącymi, ale też ich rodzinami.
Warzecha dochodzi do wniosku: