Libia to może być bardzo dobry kraj do życia

Dobry scenariusz na najbliższą przyszłość dla Libijczyków: utworzyć rząd, rozpocząć uczciwy proces współpracowników Kaddafiego i szykować się do podziału zysków z ropy

Publikacja: 06.09.2012 22:02

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Oczywiście są i złe scenariusze, ale ten dobry nie jest nierealistyczny. Libia, półtora roku po rozpoczęciu buntu przeciwko rządzącemu ponad cztery dekady Muammarowi Kaddafiemu i dziesięć miesięcy po śmierci dyktatora, ma wyjątkowo wiele atutów w rękach.

Przede wszystkim, w przeciwieństwie do sąsiednich krajów, które przeżyły rewolucje – Tunezji i Egiptu, ma bogate złoża ropy i gazu przy niewielkiej liczbie ludności.

W ostatniej fazie władzy dyktatorów na statystycznego Libijczyka przypadał sześć razy większy dochód niż na Egipcjanina i ponad trzy razy większy niż na Tunezyjczyka. Statystyka nie przekładała się na poziom życia przeciętnej rodziny w Libii, bo Muammar Kaddafi miliardy przeznaczał głównie na swoją rodzinę, swoich współpracowników i realizację mocarstwowych projektów. Teraz jednak podział zysków z surowców ma być inny – po to przecież była rewolucja.

Ma o to zadbać nowy rząd, który poznamy w najbliższych dniach. Tworzenie go nie przebiega bez problemów. Od wyborów upłynęły dwa miesiące. Większość wybranych posłów nie trafiła do parlamentu z list partyjnych, dlatego kandydaci na premiera muszą rozmawiać niemal z każdym z osobna.

Wiele wskazuje jednak na to, że szefem gabinetu zostanie Mahmud Dżibril, który stał już na czele rządu tymczasowego. To polityk pragmatyczny, przewodzący koalicji balansującej między hasłami świeckimi i odwołaniami do prawa islamskiego.

W środę, gdy długie oczekiwanie na nową demokratycznie wybraną władzę wydawało się dobiegać końca, Libijczycy dowiedzieli się o ekstradycji do ich kraju z Mauretanii szefa tajnych służb Kaddafiego Abdullaha Senusiego.

Jest oskarżany o udział w wielu zbrodniach – od największej masakry więźniów politycznych w osławionym więzieniu Abu Salim w 1996 roku po dławienie rewolucji w zeszłym roku. Jego proces może być publicznym rozliczeniem z reżimem Kaddafiego. Jak mi niedawno powiedział najbardziej znany libijski pisarz Hisham Matar, młodzi Libijczycy wiedzą niewiele o zbrodniach z tego okresu, o publicznych egzekucjach przeciwników politycznych na stadionach czy placach w centrach miast i zostawianiu zwłok skazańców, by ich zapach odstraszał potencjalnych naśladowców.

Zachodnie organizacje praw człowieka już się obawiają o los Senusiego, mając w pamięci, jak skończył złapany Kaddafi. Od zabicia dyktatora wiele się jednak zmieniło.

– Libijczycy wiedzą, że prawo linczu jest nie do zaakceptowania przez społeczność międzynarodową. Politykom zależy na sprawiedliwym procesie, potwierdzeniu, że ich kraj jest cywilizowany – mówi ,,Rz” Richard Dalton, ekspert londyńskiego Chatham House.
Jego zdaniem w Libii dojdzie do rozliczenia najważniejszych ludzi dawnego reżimu, niektórych we współpracy z trybunałem w Hadze. – Nie będzie wendety przeciw wszystkim kaddafistom, bo zbyt wielu z nich jest potrzebnych do zarządzania krajem, np. wyższe kadry w ważnych tu zakładach odsalania wody morskiej w całości były powiązane z reżimem – podkreśla Richard Dalton.

Libijczycy mają szansę wyjść z rewolucji wolni, bogatsi i historycznie uświadomieni. Najważniejszym zagrożeniem dla tego scenariusza są uzbrojone ugrupowania, które nie chcą się podporządkować władzom. Na razie nie chcą.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi