Rozdzwoniły się telefony, zapchały skrzynki internetowe. Felietonista po przebytym zawale serca leżał w szpitalu w Aninie. W „Rzeczpospolitej" z 9 października ukazał się felieton „Światło w tunelu". Napisał w nim: „Już drugi raz, w krótkim odstępie czasu, byłem nieobecny w tym miejscu i znowu dostałem od Czytelników bardzo wiele miłych, pochlebnych, a i zatroskanych listów i e-maili. Wszystkim korespondentom serdecznie dziękuję za życzliwość i proszę jednocześnie o wyrozumiałość, ale nie jestem w stanie odpisać każdemu indywidualnie. Donoszę też, że lekarze z pełnym poświęceniem niczym nowy Judym, mimo istnienia Narodowego Funduszu Zdrowia oraz zakulisowej działalności tak zwanej Bandy Dwojga, wyremontowali mnie, na ile to było możliwe, i teraz będą mogli się starać, aby wpisać mnie do kontraktów. Fakt, że moje zdrowie oraz moje składki są przedmiotem negocjacji między medycyną i polityką, napawa mnie słuszną dumą i z pewnością wpłynie pozytywnie na przebieg rekonwalescencji. /.../"
Kończył: „...lekarze poradzili mi, żeby z chorowaniem poczekać do kolejnej reformy systemu lecznictwa publicznego. Co zalecam wszystkim. W ogóle, trochę silnej woli ze strony społeczeństwa, a rząd Millera wyjdzie na prostą i zobaczy światło w tunelu". W jednym z felietonów Maciej Rybiński napisał: „Będę tak długo, jak Bóg pozwoli, i będę pisał". Bóg pozwolił mu pisać jeszcze przez siedem lat.
Wybór z książki Macieja Kledzika „Rzecz o »Rzeczpospolitej«" i przygotowywanego drugiego jej wydania.