Wynika z nich, że zdaniem młodych Polaków politycy bardziej dbają o interesy swoje i partyjnych kolegów niż o dobro państwa. Są kłótliwi i zajmują się tematami – z ich punktu widzenia – nieistotnymi. Czyli: katastrofą smoleńską, obecnością krzyża w przestrzeni publicznej czy legalizacją marihuany. Nie zajmują się zaś tym, co ważne, czyli edukacją, pracą czy emeryturami.
I dlatego młodzi coraz gorzej oceniają demokrację. Nie żeby od razu chcieli zmieniać system, tylko widzą coraz więcej jego wad. Na przykład mało kto wierzy, że jego głos w wyborach ma jakikolwiek wpływ na rzeczywistość.
Politycy, zarówno lewicy, jak i prawicy, powinni z tego raportu wyciągnąć wnioski. Jak młodzi mogą bowiem uważać, że polityka to służba publiczna, skoro tegoroczne lato upłynęło pod hasłem taśm Serafina oraz obsadzania państwowych i samorządowych spółek tysiącami działaczy PO lub PSL? Jak mogą sądzić, że polityków interesuje problem bezrobocia, skoro większość debat w mediach dotyczy katastrofy smoleńskiej? Czerwoną kartką dla liderów Ruchu Palikota czy SLD niech będzie to, że legalizacja narkotyków czy spory z Kościołem z punktu widzenia młodego elektoratu – a więc potencjalnie ich grupy docelowej – wcale nie są najważniejsze.
Z badań płynie też ostrzeżenie. Skoro młodzi coraz gorzej oceniają demokrację, to mogą stać się podatni na populizm i polityczny ekstremizm. Poczucie wyalienowania, silny podział na nas-obywateli i ich-polityków to doskonała pożywka dla wszystkich populistów obiecujących, że zrobią politykę bez polityki, antypolitykę albo postpolitykę. Albo radykałów – i z lewej, i z prawej strony – którzy na wszystko znajdą prostą odpowiedź: złu winni są kapitaliści, nieprawdziwi Polacy itd., itp.
Ale warto też zadać jeszcze jedno pytanie: czy udzielając odpowiedzi w ankiecie, młodzi nie kierowali się polityczną poprawnością. Z jednej strony kłótnie o Smoleńsk wydają im się mniej ważne od bezrobocia, z drugiej jednak to katastrofa smoleńska budzi olbrzymie emocje społeczne. Nie bez przyczyny przecież oglądalność programów rośnie, gdy dochodzi w nich do kłótni polityków, a spada, gdy rozmówcy zaczynają dyskutować o rynku pracy czy edukacji.