"Rzeczpospolita" pisała. 2006: Skopać konia

Marian Terlecki, redaktor naczelny TV „Solidarność”, reżyser, producent telewizyjny, były prezes TVP, pisał 26 stycznia: „Gdyby dziś ktoś chciał zrealizować w TVP obiektywny (czytaj: niejednostronny) film dokumentalny o księdzu Jankowskim, Adamie Michniku czy którymś z prominentnych biznesmenów - miałby z tym kłopot."

Publikacja: 25.01.2013 18:53

"Z tej prostej przyczyny, że TVP broni się przed tematami, które są nie tyle kontrowersyjne, ile „niepoprawne politycznie". /.../. Z jednej strony wszystko jest jasne - mamy zapisy o zadaniach TVP w ustawie o radiofonii i telewizji, zapisy o pluralizmie poglądów czy wspieraniu niezależnej produkcji, z drugiej w praktyce zabiegi o to, aby tych zapisów nie realizować. /.../ Tematy programów czy filmów dokumentalnych zgłaszane w TVP za kadencji poprzedniego prezesa, takie jak „Sprawa Rywina", „Moskiewskie pieniądze" czy „Wakacje z agentem" były ze strachem odrzucane".

Autor przeprowadził długi wywód uzasadniając, że „pierwsze kierownictwo już nie rządowej, ale publicznej TVP przez pewien czas poważnie traktowało nową sytuację prawną (po 1989 roku – przyp. M.K.). Ale szybko się to zmieniło. Można dobrze to prześledzić na podstawie relacji TVP z niezależnymi producentami, których audycje ukazywały dużą różnorodność poglądów i ocen. Musiało to być jednak politycznie niewygodne, bo w połowie lat 90. prezes Ryszard Miazek uznał, że programy publicystyczne nie mogą być produkowane poza telewizją. „Dekret" objął publicystykę polityczną, społeczną, a nawet kulturalną. Z anteny zniknęło wiele wartościowych programów, m.in. produkowany przez Jana Dworaka, a prowadzony przez Andrzeja Urbańskiego program „Pytania o Polskę". Decyzję podjęto, aby móc ściślej sterować tego typu programami. Zakazu nigdy nie odwołano, a jedynie stopniowo wyłączono z niego programy kulturalne".

Po rozważaniach o aktualnej sytuacji w TVP autor sformułował wnioski: pierwszy – o  pozycji kierownictwa TVP decyduje możliwość ręcznego sterowania programem i drugi – telewizja publiczna zabiera prywatnym producentom wszystkie prawa –  często nie płacąc za nie.

Dlaczego tak się stało i dlaczego tak się dzieje? Ponieważ rynek niezależnej produkcji nigdy w pełni (po 1989 roku – przyp. M.K.) nie zaistniał, a Telewizja Polska z czasem uniemożliwiła producentom obrót prawami do własnych produkcji.

– Czy warto kopać się z koniem? – zadał pytanie. Warto. Ale już tego nie doczekał. Zmarł w styczniu 2010 roku.

Wybór z książki Macieja Kledzika Rzecz o „Rzeczpospolitej" i przygotowywanego drugiego jej wydania

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi