Kilka dni temu Polacy w Wielkiej Brytanii mogli się rozkoszować przeuroczym tekstem znanego angielskiego felietonisty-celebryty-satyryka-krytyka Gilesa Corena. Coren, z pochodzenia polski Żyd, jest znany między innymi z niezwykle przyjaznego stosunku do naszego kraju (zasłynął m.in. tekstem o tym, że Polacy w ramach wielkanocnej zabawy palili Żydów w synagogach, a izrealskiemu dziennikowi powiedział krótko "Fuck the Poles"). Nie zawiódł również i tym razem, kiedy okazało się, że język polski jest drugim najczęściej używanym językiem w Anglii. W najnowszym felietonie napisanym potwornie skaleczonym angielskim (mającym imitować sposób, w jaki kaleczą go Polacy), krytykuje posła Liberalnych Demokratów Davida Warda, który w dzień pamięci o Holokauście wyraził "smutek, że Żydzi którzy cierpieli nieprawdopodobne prześladowania podczas Holokaustu, mogli kilka lat po wyzwoleniu z obozów śmierci popełniać zbrodnie na Palestyńczykach w nowym państwie Izrael" (za co potem niezręcznie przeprosił). Mimo że sprawa nie dotyczyła Polski w żadnej mierze, nie zniechęciło to Corena do sięgnięcia po swój ulubiony temat niezwykle subtelnych i dowcipnych żartów.
Co zadziwia polskie ludzie to dlaczego David Ward nie powie po prostu nie lubię Żydów? Dlaczego nie jest po prostu powie: "Powiedziałem to, bo na widok Żydów robi mi się niedobrze, z ich haczykowatymi nosami i wynaturzonymi przegrodami, z ich obrzezanymi genitaliami, z ich pieniędzmi i pożądaniem chrześcijańskich kobiet".
- pisze, wcielając się w "typowego" Polaka.
Dlaczego robić takie długie pokręcone przeprosiny? W Polsce człowiek który nie lubi Żydów po prostu rzuca ich w dół studni widłami nadal żywych, pije wódkę, duży śmiech, ha ha, potem jest wypełnia ją betonem i tańczy na grobie. I nie mówi potem jak tchórzliwy cykor "przepraszam za tą niezamierzoną obrazę".
Polacy na Wyspach, mało najwyraźniej awangardowi, nie zrozumieli poczucia humoru Corena. Doszło nawet do tego, że do redakcji prestiżowego The Times (który od kilkunastu lat drukuje felietony "satyryka"), napisał nawet polski ambasador w Londynie, Witold Sobków.