Żakowski: Tusk objaśnia Polakom rzeczywistość

Publicysta ze "stajni" Agory cieszy się z "przywództwa", jakie w końcu zaczął okazywać premier Tusk

Publikacja: 25.02.2013 14:12

Ze środowiskiem "Gazety Wyborczą" i Donaldem Tuskiem jest jak ze starym dobrym małżeństwem (lub może raczej związkiem partnerskim: nowoczesnym, bo poligamicznym): czasami się na siebie boczą, narzekają, kłócą, ale że nie mogą dłużej bez siebie wytrzymać, zawsze do siebie wracają. Dlatego właśnie niedługo zajęło Jackowi Żakowskiemu, aby od oburzenia na premiera i Platformę po aferze ze związkami partnerskimi, wrócić do normalnego uwielbienia i postawy "Tusku musisz".

Żakowskiego zachwyciło nowo odkryte "przywództwo", jakie premier Tusk miał okazać podczas konferencji prasowej po zmianach personalnych w swoim rządzie.

Miało się stać coś ważnego. I się stało. Ale całkiem nie to, co się zapowiadało. Zmiany w rządzie, których zapowiedź skupiła w środę uwagę mediów i opinii publicznej, okazały się błahe. Żaden przełom ani kamień milowy. Najwyżej kolejna odsłona szachowej rozgrywki premiera w jego grze o partię i Polskę. Donald Tusk zdawał sobie sprawę, że skala zdarzenia ma się nijak do skali zainteresowania. I jako rasowy polityk zrobił z tej dysproporcji najlepszy użytek, jaki można było zrobić. Zrobił wreszcie to, czego w jego polityce od lat bardzo brakowało. Zaoferował nie tylko kierownictwo, ale też przywództwo.

- zauważa celnie publicysta, ciągnąc dalej, że dotąd premier był tylko kierownikiem, zajmującym się "konkretami: autostradami, stadionami, szpitalami, emeryturami, koleją, budżetem, personaliami. Przywódcą natomiast miał być w ocenie Żakowskiego Jarosław Kaczyński, który sam "rysował wizje, zakorzeniał je w lękach i nadziejach, opisywał świat, wskazywał miejsce bieżących wydarzeń na mapie swoich idei." Domyślać się możemy w takim razie, że rolę tak rozumianych przywódców po drugiej stronie sporu spełniały do tej pory prorządowe media z "Polityką" i "Gazetą Wyborczą" na czele. Na szczęście, premier przejął od nich pałeczkę i sam już mówi to, co powinniśmy myśleć.

Nie mając wiele do powiedzenia na temat zmian w rządzie, po raz pierwszy zrobił to, co na co dzień robią Obama, Merkel, Cameron i każdy polityczny lider, który chce sprawować nie tylko władzę, ale też przywództwo. Wykorzystał banalne dziennikarskie pytania, żeby objaśnić Polakom kluczowe fragmenty polskiej rzeczywistości i ich miejsce w procesach, jakim podlegamy. Przypominając (w związku z awanturą przed wykładem prof. Środy) legendarny "Kabaret" z Lizą Minnelli, grozę rosnącej coraz szybciej brunatnej fali zakorzenił w popkulturowej pamięci lat 30. Problem związków partnerskich opowiedział językiem ludzkiej życzliwości i troski o innych. Chamski atak posła Niesiołowskiego na córkę Agnieszki Holland ocenił językiem międzyludzkich relacji stojących wyżej niż polityczna walka.

Donaldzie, prowadź. Prowadź i objaśniaj!

Ze środowiskiem "Gazety Wyborczą" i Donaldem Tuskiem jest jak ze starym dobrym małżeństwem (lub może raczej związkiem partnerskim: nowoczesnym, bo poligamicznym): czasami się na siebie boczą, narzekają, kłócą, ale że nie mogą dłużej bez siebie wytrzymać, zawsze do siebie wracają. Dlatego właśnie niedługo zajęło Jackowi Żakowskiemu, aby od oburzenia na premiera i Platformę po aferze ze związkami partnerskimi, wrócić do normalnego uwielbienia i postawy "Tusku musisz".

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Odejście Muchy to nie tylko sprawa polityczna. Mogą stracić też dzieci
Publicystyka
Izrael – Iran. Jak obydwa kraje wpadły w spiralę zemsty i odwetu
Publicystyka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Przywróćmy pamięć o zbrodniach w Palmirach
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób