(RIA-Nowosti/kremlin.ru)
Nie lamparty skupiają jednak największą uwagę przyjezdnych dziennikarzy, a dość specyficzne warunki w wiosce olimpijskiej.
Aby odpowiednio docenić tutejsze hotele, prawdopodobnie lepiej jest o nich myśleć nie jako o hotelach, lecz jako o rzadkiej szansie doświadczenia życia w centralnie planowanej, sowieckiej dystopii.
- pisze w swojej korespondencji reporter "New York Timesa", dodając, że choć igrzyska formalnie się nie rozpoczęły, to w najlepsze toczy się ich pierwsza konkurencja: wyścig budowlany, by dokończyć hotele. Zaś głównym hasłem igrzysk, zamiast oficjalnego sloganu "Hot. Cool. Yours" jest zdanie "To jest Rosja" połączone ze wzruszeniem ramionami, które służy jako "wytłumaczenie na wszystkie problemy i zdziwienia przyjezdnych". Podobnymi wrażeniami dzieli się korespondent "Guardiana", który po dotarciu do hotelu został poinformowany, że jego pokój jest "w budowie".
W międzyczasie recepcjonistka zaoferowala mi pokój bez ogrzewania, wypełniony zapachem kleju przemysłowego. Na innym piętrze z kolei jeden z amerykańskich fotografów został zakwaterowany w pokoju, gdzie ogrzewanie działało bez przerwy na pełnym gazie i nie można było go wyłączyć. (...) Dziennikarze pytali recepcjonistkę o hasło do wi-fi, po to, by wysłać swoje reportaże do redakcji. Wyglądała na przerażoną. - Mamy plany by zainstalować wi-fi w pokojach w przewidywalnej przyszłości - powiedziała.
Prawdziwą furorę w internecie robią za to lokalne toalety - gdzie wyraźnie widać kreatywność i fantazję rosyjskich budowniczych, którzy najwyraźniej zaprojektowali je tak, by wzmacniać poczucie wspólnoty wśród olimpijczyków