Świat widziany poprzez Ukrainę

Aktywność Rosji mobilizuje rząd do działań. Szef MSZ przyznaje, że sami w relacjach z Moskwą niewiele możemy.

Publikacja: 08.05.2014 21:26

Andrzej Stankiewicz

Andrzej Stankiewicz

Foto: Fotorzepa

Radosław Sikorski jako szef MSZ już siódmy raz przedstawiał w Sejmie doroczne exposé dotyczące polityki zagranicznej Polski. Jeszcze żaden minister spraw zagranicznych po 1989 r. nie wygłaszał swego wystąpienia programowego w tak trudnej sytuacji międzynarodowej. Nie ma się zatem co dziwić, że konflikt na Ukrainie i jego reperkusje zajęły większość obszernego wystąpienia Sikorskiego.

Nie jest niespodzianką, że szef MSZ ostro mówił o „rosyjskiej agresji", „wojnie" i że „na Krymie Rosja dokonała interwencji zbrojnej". Sikorski jednak – co niespodzianką jest – zajął się ideologią, która napędza Kreml. Choć nie nazwał tego wprost „putinizmem", to wyraźnie odwoływał się do wypowiedzi prezydenta Rosji.

– Moskwa rzuca wyzwanie do ideologicznej konfrontacji – mówił Sikorski. – Państwo rosyjskie zdaje się mieć własną wizję świata. W jej świetle rozpad Związku Radzieckiego był katastrofą i upokorzeniem, a wybór niepodległości przez narody byłych republik radzieckich dziejową niesprawiedliwością. Rosja próbuje dogrywki.

Przestrzegał równocześnie, że tej konfrontacji Rosja wygrać nie może. – Stosunek potencjału gospodarczego na korzyść UE wynosi ponad 8:1, a licząc z USA i Kanadą – 18:1 – mówił. Przekonywał też, że wydarzenia na Ukrainie powinny zmobilizować nas do szybszej integracji ze strefą euro.

Jeszcze ostrzej mówi premier Donald Tusk, który zaatakował PiS za eurosceptyczne wypowiedzi niektórych polityków tej partii. – Ugrupowania polityczne osłabiające w Polsce i Europie zintegrowaną Unię Europejską grają rolę polityków sprzyjających Władimirowi Putinowi w jego bardzo niebezpiecznej grze – mówił.

To kluczowy element w polityce zagranicznej, którą w tej chwili stara się prowadzić rząd: polityka wobec Rosji powinna być prowadzona wspólnie przez kraje NATO i UE, bo tylko to daje szanse na zatrzymanie Putina. Sikorski przyznał bez ogródek: – Nie mamy w sobie tyle pychy, by sądzić, że jeśli jakiś polski polityk tupnie nogą lub poszarżuje kwiecistą publicystyką, to Rosja się od tego zmieni.

Takie podejście ma swoje wady. Sikorski pośrednio to przyznał, narzekając na działania Unii podczas kryzysu ukraińskiego („trudno uzyskać jednomyślność 28 państw członkowskich, tak aby szybko i przekonująco zmienić kalkulacje drugiej strony"), jak i NATO („ubiegłoroczne manewry Steadfast Jazz były z naszego punktu widzenia tylko częściowym sukcesem,  liczebność niektórych kontyngentów była poniżej możliwości i wcześniejszych deklaracji").

Takie podziały wewnątrz UE i NATO wokół relacji z Rosją utrudniają rządowi negocjacje w sprawie ulokowania w Polsce znaczących sił NATO. Sikorski „marzy" o dwóch ciężkich brygadach. Do niedawna nie chcieli o tym słyszeć Niemcy, którzy przekonywali, że pogorszy to relacje z Moskwą. Nieoficjalnie wiadomo, że Berlin jest gotów do ustępstw i godzi się na „połowę marzenia", czyli jedną brygadę.

Także Berlin jest kluczowy w innym obszarze, ważnym dla rządu — bezpieczeństwie energetycznym. Premier Donald Tusk zrobił tournée po Europie, aby przekonać unijnych liderów do wspólnych zakupów surowców energetycznych od Rosjan, tak aby kurek z gazem przestał być bronią Putina. Niemcy wciąż są sceptyczni, bo zarabiają krocie jako główny europejski partner Rosji w handlu surowcami.

Te dwie kwestie tłumaczą, dlaczego Sikorski nazywał dzisiaj Niemcy kluczowym partnerem. Równocześnie o wizycie prezydenta USA Baracka Obamy w przyszłym miesiącu minister nie zająknął się ani słowem. Sikorski nie wierzy, aby najpotężniejszy człowiek świata przywiózł nam na rocznicę odzyskania niepodległości coś więcej niż tylko dobre słowo. Zresztą o stosunkach z USA Sikorski nie mówił dzisiaj zbyt wiele – za co skrytykował go prezydent Bronisław Komorowski. Prezydent przyznał jednocześnie, że wybiera się na czerwcowe obchody rocznicy lądowania aliantów w Normandii podczas II wojny światowej, na które zaproszony został także Putin. Co prawda Komorowski uznał zaproszenie prezydenta Rosji za „problem", ale przyznał, że możliwa jest także wizyta Władimira Putina w Polsce na początku przyszłego roku na uroczystościach 70. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz.

Radosław Sikorski jako szef MSZ już siódmy raz przedstawiał w Sejmie doroczne exposé dotyczące polityki zagranicznej Polski. Jeszcze żaden minister spraw zagranicznych po 1989 r. nie wygłaszał swego wystąpienia programowego w tak trudnej sytuacji międzynarodowej. Nie ma się zatem co dziwić, że konflikt na Ukrainie i jego reperkusje zajęły większość obszernego wystąpienia Sikorskiego.

Nie jest niespodzianką, że szef MSZ ostro mówił o „rosyjskiej agresji", „wojnie" i że „na Krymie Rosja dokonała interwencji zbrojnej". Sikorski jednak – co niespodzianką jest – zajął się ideologią, która napędza Kreml. Choć nie nazwał tego wprost „putinizmem", to wyraźnie odwoływał się do wypowiedzi prezydenta Rosji.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi