Dominique Moisi: Czy Sarkozy wróci?

Popularność Alaina Juppé to sygnał, że Francuzi zachowali zdrowy rozsądek i wiarę w pomyślne jutro – pisze politolog.

Publikacja: 07.11.2014 01:00

Dominique Moisi

Dominique Moisi

Foto: Bloomberg

Paryż – Były brytyjski premier Harold Wilson powiedział kiedyś, że tydzień w polityce to czas bardzo długi. Jeśli uznamy słuszność tej tezy, do francuskich wyborów prezydenckich w 2017 roku pozostała cała wieczność. Wszelkie spekulacje na ich temat byłyby zatem przedwczesne. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne fakty świadczące o tym, jak Francuzi widzą obecnego prezydenta Francois Hollande'a i jego poprzednika Nicolasa Sarkozy'ego. Prawdą jest bowiem, że żaden z nich nie byłby dziś w stanie wygrać tych wyborów.

Dezaprobata opinii publicznej to jedna z niewielu rzeczy, które łączą tych dwóch, jakże różniących się polityków. Można powiedzieć, że w 2012 roku wybrano Hollande'a tylko dlatego, że przedstawiał się podczas kampanii jako anty-Sarkozy.

Znacząca większość Francuzów nie jest w stanie pogodzić się z perspektywą oglądania na ekranie tego samego przywódcy przez kolejne pięć lat. Tyle bowiem trwa kadencja prezydencka. Obaj zaś politycy utrwalili się w społecznej świadomości jako niechciani rezydenci.

Być może część obserwatorów byłaby skłonna przypisywać tę niechęć wyzwaniom stojącym przed krajami zjednoczonej Europy. Biorąc pod uwagę ogólną nieufność wobec polityków i frustrację wywołaną złym stanem unijnej gospodarki, żaden z obecnych liderów – może z wyjątkiem niemieckich – nie mógłby liczyć na reelekcję.

Co ciekawe, nad Sekwaną ta nieufność nie obejmuje takich postaci jak poprzednik Sarkozy'ego – Jacques Chirac i były premier Alain Juppé. Obaj są popularni przede wszystkim z uwagi na swe doświadczenie. I podczas gdy zaledwie 20 proc. elektoratu jest skłonne spojrzeć przychylnie na Hollande'a, a dwie trzecie nie chce powrotu Sarkozy'ego do Pałacu Elizejskiego, te same dwie trzecie Francuzów oczekuje, że w nadchodzących latach Juppé odegra w kraju znaczącą rolę. Takie nastawienie sprawia, że 69-letni Juppé, który ogłosił gotowość kandydowania w wyborach w 2017 r., jest jedną z najpopularniejszych postaci francuskiej sceny politycznej.

Tymczasem Sarkozy mimo niesławnego odejścia z Pałacu Elizejskiego (nie mówiąc już o toczącym się dochodzeniu w sprawie korupcji) wydaje się przekonany, że uda mu się odzyskać zaufanie społeczeństwa i zająć w rankingach miejsce nie gorsze niż były premier, który podobnie jak on jest związany z Unią na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Sarkozy, który nigdy nie przestał się uważać za męża opatrznościowego, wierzy, że poparcie dla Hollande'a w ostatnich wyborach prezydenckich wskazuje na gotowość wsparcia przez rodaków kandydata bliższego centrum, które on sam reprezentuje. Wydaje się nie dostrzegać, że przyczyny jego przegranej z Hollande'em w 2012 roku – rzucająca się w oczy nerwowość i brak wiarygodności – są nadal widoczne. Co więcej, potęguje je chęć odegrania się na polityku, który okazał się lepszy w wyścigu do fotela prezydenckiego. Sam Sarkozy raczej niewiele może zrobić, żeby to zmienić. Wprawdzie niektórzy wyborcy pamiętają szybkie i zdecydowane działania, jakie podjął po kryzysie finansowym w 2007 roku. Prawda jest jednak taka, że w polityce działanie liczy się znacznie mniej niż to, co o tobie mówią.

Te same mechanizmy społecznego postrzegania, które utrudniają powrót Sarkozy'ego, wyraźnie sprzyjają Alainowi Juppé. Wprawdzie były premier też był zamieszany w głośny skandal – na jakiś czas odsunięto go od sprawowania funkcji pod zarzutem nadużywania środków publicznych za kadencji Chiraca jako burmistrza Paryża. Jednak w tym wypadku wiek – 69 lat – działa na jego korzyść. Francuzi widzą w nim polityka mądrzejszego, bardziej doświadczonego i elastycznego. Gdy ktoś przypomina sprawę dawnych nadużyć, są skłonni widzieć w nim kozła ofiarnego Chiraca.

Ponadto Juppé ma za sobą bardzo udany okres sprawowania urzędu burmistrza Bordeaux. W tym czasie zdążył utrwalić w pamięci wyborców swój obraz jako polityka skutecznego i sympatycznego. A ponieważ deklaruje gotowość bycia prezydentem tylko przez jedną kadencję, jest duże prawdopodobieństwo, że zdecyduje się podjąć bardzo potrzebne, choć niepopularne reformy bez obaw, że nie zostanie powtórnie wybrany.

Do wszystkich tych czynników dochodzi jeszcze jeden: widmo konserwatywnego społecznie Frontu Narodowego optującego za protekcjonizmem gospodarczym. Jego działacze starają się wykorzystać powszechną we Francji niechęć do politycznego establishmentu, by wzmocnić własną pozycję. Mocno centroprawicowe stanowisko Alaina Juppé zapewnia wyborcom dobrą, stabilną alternatywę, nawet gdyby miał on być silnie proeuropejski.

Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności, można uznać, że wybór Sarkozy'ego na szefa Unii na rzecz Ruchu Ludowego podczas listopadowego kongresu wydaje się prawdopodobny. Jednak desygnowanie go na kandydata tej partii na urząd prezydencki jest raczej wątpliwe, gdyż na scenie pojawił się Juppé. W tej kwestii sympatia opinii publicznej jest po stronie byłego premiera i wciąż rośnie.

Oczywiście jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, by przesądzać, kto zostanie następnym prezydentem Francji. Ale rosnąca popularność Alaina Juppé to krzepiący sygnał, że Francuzi zachowali zdrowy rozsądek i wiarę w pomyślne jutro.

Autor jest specjalnym doradcą IFRI (Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) i wykładowcą Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu (L'Institut d'études politiques de Paris - Sciences Po). Autor książki La géopolitique de l'émotion. Obecnie związany również z londyńską uczelnią królewską King's College.

Paryż – Były brytyjski premier Harold Wilson powiedział kiedyś, że tydzień w polityce to czas bardzo długi. Jeśli uznamy słuszność tej tezy, do francuskich wyborów prezydenckich w 2017 roku pozostała cała wieczność. Wszelkie spekulacje na ich temat byłyby zatem przedwczesne. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne fakty świadczące o tym, jak Francuzi widzą obecnego prezydenta Francois Hollande'a i jego poprzednika Nicolasa Sarkozy'ego. Prawdą jest bowiem, że żaden z nich nie byłby dziś w stanie wygrać tych wyborów.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości