Xi Jinping, obecny prezydent Chin odwiedzi Stany Zjednoczone już za kilka dni. Nie będzie to jego pierwsza podróż, bowiem w ciągu ostatnich trzech dekad Xi bywał w tam już sześciokrotnie. Jednak po raz pierwszy podróż będzie miała oficjalny charakter.

Świat pamięta zdjęcia przywódców Chin i USA z czerwca 2013 roku, gdy spędzali czas na rozmowach spacerując po terenie ranczo Sunnydale w Kalifornii. Jednak nawet wtedy Xi przebywał w Stanach w nie oficjalnym charakterze. Dziś, w oczekiwaniu na kolejne rozmowy, przypominana jest historia z 1985 roku. Podobno to dzięki niej Xi Jinping jest w głębi duszy przyjacielem Ameryki.

Choć dziś w Chinach mówią coraz częściej o swojej wersji "snu", czyli dążenia do potęgi, Xi doświadczył na własne oczy snu w wersji amerykańskiej. Przed 30 laty przez podczas wymiany międzynarodowej poznawał rolnictwo w mieście Muscatine w stanie Iowa. Miał wówczas 32 lata, mieszkał m.in. przez dwa dni u państwa Dvorchak. Przyszły prezydent podobno jadł jajka łyżeczką, ponieważ jego gospodarze zapomnieli o pałeczkach, nocował w pokoju ich synów pełnym postaci z serialu Star Trek wiszących na ścianach i cały czas spędzał na zwiedzaniu okolicznych pól. I choć w 1985 roku możliwości nawiązania równorzędnego partnerstwa z USA na polu gospodarczym były dla Chin równie odległe co przyszłość rodem z filmów s-f, to młody Xi z pewnością już wtedy śnił po swojemu. Na kilka miesięcy przed objęciem najważniejszego urzędu w państwie chiński polityk odwiedził Dvorchaków podczas wizyty w USA. Dwadzieścia siedem lat później bohaterowie Star Treka wciąż spoglądali na swojego dawnego znajomego z tych samych ścian. Wizyta w Muscatine u państwa Dvorchak była jedynym punktem programu wizyty z 2012, o którą ówczesny wiceprezydent Chin poprosił sam.

Xi Jinping spędzi w USA kilka dni, od 22 do 28 września. Tym razem będzie miał do czynienia z prezydentem, którego polityczny czas się kończy. Barack Obama odchodzący pomału jako przywódca USA nazywany jest "lame duck", czyli dosłownie "kulawą kaczką". Z jego zdaniem można się coraz mniej liczyć, a jego polityczne możliwości stają się coraz słabsze. Trudno zatem przewidzieć, czy w tej sytuacji spotkanie na najwyższym szczeblu przyniesie konkretne odpowiedzi na trudne relacje chińsko-amerykańskie. Wciąż pozostaje wiele pytań odnośnie strategii na morzu Południowochińskim czy wobec walki na cyber froncie. Być może Xi Jinping będzie w stanie upiec kilka pieczeni na jednym ogniu i z kaczki lekko kulejącej przygotuje taką po pekińsku.