Kapitał moralny: brakujące ogniwo naszego rozwoju

Człowiek żyje w przestrzeni wypełnionej innymi ludźmi; jest cząstką tej przestrzeni. Dobre relacje z innymi nadają sens naszemu życiu, są warunkiem realizacji potrzeb czy aspiracji, źródłem radości, miarą osobistego szczęścia. A szczęśliwe społeczeństwo to nic innego jak zbiorowość szczęśliwych obywateli.

Publikacja: 04.10.2015 21:45

Kapitał moralny: brakujące ogniwo naszego rozwoju

Foto: Rzeczpospolita/Janusz Kapusta

Fakt, że jesteśmy nieustannie w relacjach z innymi, oznacza, że wszelkie nasze zamiary realizować możemy nie przeciw innym czy obok innych, ale z innymi i poprzez innych. Nie w izolacji, ale w kooperacji, nie w nienawiści, ale w przyjaźni, nie w zawiści, ale w szacunku, nie w podejrzliwości, ale w zaufaniu, nie przez wykorzystanie innych, ale przez sprawiedliwą wymianę.

Tak więc i ja, i ci inni, od których czegoś się uczę, coś kupuję, zamawiam jakieś usługi, u których się zatrudniam, wśród których pracuję, z którymi gram w drużynie czy których wybieram na posłów, muszą kierować się pewnymi regułami moralnymi. Tworzona wspólnie przestrzeń moralna stanowi centralny aspekt społeczeństwa obywatelskiego. Składają się na nią zaufanie, lojalność, wzajemność, solidarność, szacunek i sprawiedliwość.

Społeczeństwo spojone tymi więziami, afirmujące takie wartości i normy, czyli bogate w kapitał moralny, daje poczucie życiowego bezpieczeństwa, przewidywalności reakcji innych. Zachęca do otwartości wobec współobywateli, kreatywności i innowacyjności. Sprawia, że stajemy się aktywnymi obywatelami, a nie tylko biernymi mieszkańcami kraju, zaangażowanymi uczestnikami społeczeństwa, a nie tylko pasażerami na gapę. I tylko wtedy aktywność nas wszystkich i każdego z osobna zapewnia każdemu jakąś miarę osobistego szczęścia, a wszystkim – rozwój i postęp całej wspólnoty. Kapitał społeczny i będący jego trzonem kapitał moralny to warunki dobrobytu, niekiedy ważniejsze niż sam wzrost gospodarczy.

Jak przejawia się kapitał moralny? Na co dzień to właśnie on sprawia, że odnosimy się do innych z życzliwością i liczymy na to samo, uśmiechamy się do nieznajomych, pomagamy obcym, nie boimy się nowych kontaktów, otwieramy tolerancyjnie na odmiennych od nas. Dzięki więziom moralnym przedsiębiorcy zakładają firmy, inwestują, oszczędzają, biorą kredyty, tworzą innowacje, a efektem ich zbiorowej aktywności jest wzrost gospodarczy. Właśnie więzom moralnym zawdzięczamy to, że obywatele idą do wyborów, uczestniczą w działalności samorządowej, powołują organizacje pozarządowe, stowarzyszenia, fundacje, angażują się w działalność ruchów społecznych, interesują się sprawami publicznymi. Tętno życia politycznego bije wtedy na dole, w kręgach społeczeństwa obywatelskiego, a nie tylko wśród elit politycznych i w telewizji.

Są takie społeczeństwa, ale nasze jeszcze się do nich nie zalicza.

Niemiecki socjolog Ralf Dahrendorf, pisząc o przełomie roku 1989, użył metafory trzech zegarów, które biegną różnym rytmem. Zegar polityczny najszybciej, bo podstawowe zmiany konstytucyjne i prawne, budujące demokrację na gruzach autokracji, można wprowadzić w kilka miesięcy. Zegar ekonomiczny biegnie wolniej, bo transformacja gospodarki z centralnego planowania w wolnorynkową musi zabrać lata. Najwolniej jednak, według Dahrendorfa, przesuwają się wskazówki zegara społeczeństwa obywatelskiego i regulacji moralnych. Przestawienie mentalności i moralności ze zniewolonego homo sovieticusa na tory demokracji i wolności wymaga pokoleń.

Niestety, Dahrendorf się nie mylił. Przez ostatnie ćwierćwiecze zbudowaliśmy solidny, nowy dom: demokratyczne państwo i kapitalistyczną gospodarkę. Co więcej, dom ten jest dobrze wkomponowany w piękne, kolorowe, zasobne europejskie osiedle. Ale wspólnota lokatorów, społeczeństwo obywatelskie, przestrzeń moralna ciągle bardzo szwankują.

Wolność, największa zdobycz rewolucji 1989 roku, otworzyła przed społeczeństwem ogromne pole szans życiowych, wyborów sposobu życia, swobody decydowania o sobie. Niestety, nie potrafiliśmy w pełni wykorzystać tej pięknej możliwości, skutecznie unieść „ciężaru wolności", o którym pisał z troską Józef Tischner. Wolności wciąż nie towarzyszy bowiem jej niezbędne dopełnienie – odpowiedzialność wobec innych.

Trzeba przy tym zdecydowanie odrzucić pewne nieporozumienie. Wolność bywa często postrzegana indywidualistycznie i egoistycznie, jako możliwość działania całkowicie dowolnego, niczym nieskrępowanego, nieograniczonego. W świecie ludzkim taka wolność jest destrukcyjna. Żyjąc w relacjach bądź w otoczeniu innych, zawsze musimy ich brać pod uwagę. Jedyne sensowne rozumienie wolności to działanie w pewnym polu swobodnych, ale zawsze ograniczonych przez innych wyborów. To inni tworzą ramy naszej wolności; jesteśmy wolni tylko o tyle, o ile nie naruszamy czyjejś wolności.

Intuicja i mądrość robotników kazała im w dniach przełomu pisać na transparentach: „Nie ma wolności bez solidarności". I mieli chyba na myśli nie tylko „Solidarność" przez duże S, swoją organizację robotniczą, ale solidarność jako kooperacyjną więź społeczną. Tę samą myśl wyraził ponad 200 lat wcześniej James Madison, jeden z twórców konstytucji amerykańskiej: „Sądzić, że pewna forma rządu zapewni wolność i szczęście bez rozwiniętych cnót obywatelskich to chimera".

Gdy brakuje solidarności autentycznej, wolności z innymi, a nie przeciw innym, pojawia się patologiczna i nietolerancyjna forma solidarności, którą brytyjski antropolog społeczny Edward Banfield określał jako „amoralny familizm". To solidarność ksenofobiczna ograniczonej liczebnie grupy – plemienia, środowiska profesjonalnego, związku zawodowego, partii politycznej, sekty religijnej, organizacji mafijnej, grupy terrorystycznej.

Taka solidarność, silna ślepą lojalnością wewnętrzną wobec przywódcy, odgradza się szczelnym murem niechęci i agresji od szerszego społeczeństwa. Taka solidarność nie łączy, lecz dzieli, nie integruje, lecz wyklucza, tworzy nieprzezwyciężalną dychotomię „my – oni". Taka solidarność rezerwuje wszelkie cnoty tylko dla swoich, a wszelkie grzechy przypisuje obcym, ba, odmawiając im nawet ludzkiej godności. To nie jest solidarność współpracy, lecz solidarność walki i oblężonej twierdzy. Wspólna przestrzeń moralna występuje tylko wewnątrz zamkniętej grup. Natomiast wobec innych grup tolerancję zastępuje ksenofobia, zaufanie – paranoiczna podejrzliwość, życzliwość – brutalna wrogość, debatę – inwektywy, a dobro wspólne – wąski interes grupowy.

Na pytanie o przyszłość wolności odpowiadam więc tak: dopełnienie formalnej, zapewnianej przez demokrację i rządy prawa wolności do wymiaru autentycznego i realistycznego wymaga konsekwentnej budowy społeczeństwa obywatelskiego i doskonalenia poziomu moralnego obywateli. Jeśli rzeczywiście pragniemy demokratycznego społeczeństwa – pisał amerykański socjolog Robert Bellah – etyczna praktyka społeczna jest nie tylko szansą, ale imperatywem. Nie osiągniemy tego przez moralizatorstwo ani nawet doskonalszą edukację obywatelską.

To wielkie wyzwanie dla państwa, które musi poprzez mądre – sprawiedliwe, życzliwe i lojalne wobec obywateli obdarzanych a priori zaufaniem – prawo oraz służebne wobec obywateli decyzje polityków tak zorganizować przestrzeń międzyludzką, aby działania moralne przynosiły życiowy sukces, a postępowanie niemoralne prędzej czy później wykluczało ze wspólnoty. Dopiero wtedy wolność stanie się autentyczna, a nasza polska rewolucja uda się w pełni i do końca.

Autor jest socjologiem, emerytowanym profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, członkiem rzeczywistym PAN

Fakt, że jesteśmy nieustannie w relacjach z innymi, oznacza, że wszelkie nasze zamiary realizować możemy nie przeciw innym czy obok innych, ale z innymi i poprzez innych. Nie w izolacji, ale w kooperacji, nie w nienawiści, ale w przyjaźni, nie w zawiści, ale w szacunku, nie w podejrzliwości, ale w zaufaniu, nie przez wykorzystanie innych, ale przez sprawiedliwą wymianę.

Tak więc i ja, i ci inni, od których czegoś się uczę, coś kupuję, zamawiam jakieś usługi, u których się zatrudniam, wśród których pracuję, z którymi gram w drużynie czy których wybieram na posłów, muszą kierować się pewnymi regułami moralnymi. Tworzona wspólnie przestrzeń moralna stanowi centralny aspekt społeczeństwa obywatelskiego. Składają się na nią zaufanie, lojalność, wzajemność, solidarność, szacunek i sprawiedliwość.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Publicystyka
Roman Kuźniar: Gen. Kukuła zabiera nas na wojnę, ale nie wiadomo, z kim i gdzie
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jaka będzie „Rzeczpospolita”
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Nastała epoka wojen, pozostało tylko wypatrywać konfliktu między USA a Chinami
Publicystyka
Agnieszka Markiewicz: Mija rok od ataku Hamasu – Izrael nie może przestać reagować, a Zachód musi zacząć działać