"Rzeczpospolita": Rosja może skończyć w Syrii tak, jak Związek Radziecki skończył 30 lat temu w Afganistanie?
Aleksander Rahr: Władimir Putin nie jest na tyle szalony, rozumie, co robi. Nie zgodzi się na ofensywę lądową w Syrii, której zresztą nie zaakceptowałoby rosyjskie społeczeństwo. Będzie tylko wspierał siły Baszara al-Asada z powietrza, co zresztą na razie wystarcza, bo syryjskie wojska odnoszą sukcesy. Putin liczy też na Irańczyków. Błędem Rosjan w Afganistanie – a po nich Amerykanów i Europejczyków – było oparcie działań wojennych na własnych wojskach, a nie siłach lokalnych. Tymczasem tego typu konflikty mogą być rozwiązane tylko z udziałem wojsk krajów muzułmańskich.
CIA twierdzi, że w Syrii ląduje coraz więcej rosyjskich żołnierzy.
Ale z moich rozmów w Moskwie wynika, że one mają jedynie ochraniać rosyjskie bazy w Tartus i Latakii. Putin chce także w ten sposób wysłać sygnał Zachodowi, że kolorowe rewolucje, arabska wiosna, już się skończyły. Pokazać, że tym razem dyktator Asad odegra kluczową rolę w wynegocjowaniu pokoju. I ta strategia się udaje: ministrowie spraw zagranicznych Unii, także Polski, uznali, że należy podjąć rozmowy z Asadem.
Putin chce pokazać, że dyktatury na całym świecie, łącznie z samą Rosją, mają przyszłość?
To jest ideologiczne stwierdzenie. Ujmę sprawę inaczej – cała operacja jest skierowana przeciwko modelowi pomarańczowej rewolucji. Chodzi o pokazanie, że obalenie dyktatora, autorytarnego lidera nie prowadzi do pokoju. Za tydzień będę uczestniczył w spotkaniu Klubu Wałdajskiego i tam Putin z pewnością powtórzy to, co mówił już w zeszłym roku i dwa lata temu: Zachód doprowadził do chaosu na Bliskim Wschodzie, obalając Saddama Husajna i rozwiązując jego armię, podobnie jak to zrobił w Libii. Droga do pokoju musi – zdaniem Putina – opierać się na ewolucyjnej zmianie reżimu. Rosyjscy przywódcy mówią mi: Asad nie jest naszym niezbędnym, docelowym sojusznikiem, ale jest potrzebny do ustabilizowania kraju, do rozpoczęcia ewolucyjnego procesu zmian.
Rosja mogłaby więc porzucić Asada, ale stopniowo, po okresie przejściowym?
Zdecydowanie. Na Kremlu już szukają jego następcy. Rosja chce przede wszystkim być częścią debaty nad pokojem na Bliskim Wschodzie, to jej główny cel. Bo Putin wie, że kształt przyszłego, wielobiegunowego świata będzie się decydował właśnie na Bliskim Wschodzie. Dlatego Rosja wspiera Iran przeciw Arabii Saudyjskiej, chce pokazać, że świat potrzebuje równowagi potęg, a nie systemu, w którym Ameryka o wszystkim decyduje.