Obama jest co prawda trzecim urzedującym prezydentem USA, który odwiedza Wietnam, jednak to dopiero jego wizyta przynosi długo oczekiwany przełom. Od lat Hanoi czekało na zniesienie embarga na broń, symbol amerykańskiej nieufności, która miała podłoże w krwawym i niekończącym się przez lata konflikcie.
Dziś historia zatacza koło i dawni wrogowie stają sie przyjaciółmi. W Hanoi podczas wspólnej konferencji prasowej ramię w ramię z zaprzysiężonym niedawno wietnamskim prezydentem Tran Dai Quangiem Obama potwierdza zaufanie między oboma państwami. Jest na tyle silne, by znieść zakaz obowiązujący od pół wieku.
Rosnące przymierze Waszyngtonu i Hanoi to szpilka wbijana w balon chińskiej propagandy sukcesu budowanej wokół ekspansji terytorialnej na morzu Południowochińskim. Niedawne relacje zagranicznych mediów pozwalają przyjrzeć się coraz częstszym patriotycznym wycieczkom, podczas których specjalnie wyselekcjonowani obywatele Chin kontynentalnych poznają historię walki o Spratly i Paracele. Wspólne wciąganie chińskiej flagi na sztucznych wyspach, dokumentalne filmy przypominające heroiczne czyny armii ludowo-wyzwoleńczej oraz niezliczona liczba okazji do patriotycznych selfie z miejscowymi rybakami, niezwykłymi ambasadorami Pekinu na nowych rubieżach kraju.
Wietnam wciąż pamięta, jak przed dwoma laty rybackie łodzie właśnie takich patriotów taranowały jednostki ich cywili. Chińska marynarka wolała wysłać do bezpośredniego starcia rybaków niż rozgniewać opinię publiczną wysyłając na wietnamskiej kutry swoje okręty.
Dziś po kilku latach przepychanki między Pekinem, Hanoi, Manilą oraz coraz częściej także rządami z Dżakarty i Kuala Lumpur, Wietnam zyskuje nowe gwarancje bezpieczeństwa, które nadchodzą przed werdyktem haskiego sądu arbitrażowego w sprawie chińskich roszczeń terytorialnych.