Jeśli celem opozycji parlamentarnej było zmuszenie PiS do ponownego głosowania w Sejmie ustawy budżetowej przyjętej w grudniu w Sali Kolumnowej, to poniosła ona całkowitą klęskę. Mimo trwania we środę posłów Platformy Obywatelskiej w sali posiedzeń, również wokół sejmowej mównicy, co przez wiele godzin uniemożliwiało rozpoczęcie obrad, protest opozycji nie przyniósł w sferze realnej efektu.
Inaczej ma się sprawa, jeśli oceniać symboliczne znaczenie okupacji sali plenarnej. Parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej od 16 grudnia na zmianę przebywali w Sejmie jako swego rodzaju wyrzut sumienia dla Prawa i Sprawiedliwości. Tyle tylko, że widząc, że obywatele nie do końca rozumieją przyjętą formę protestu, wykruszały się z niego kolejne siły opozycyjne.
Sposób procedowania ustawy budżetowej skrytykował Klub Kukiz'15, ale nie wziął udziału w proteście. Kilka dni uczestniczył w nim PSL, ale podjął decyzję o zakończeniu okupacji, gdy marszałek Senatu zadeklarował, że PiS wycofuje się z wprowadzenia zasad ograniczających pracę dziennikarzy w Sejmie. Od tego momentu Władysław Kosiniak-Kamysz razem z Pawłem Kukizem nawoływali do porozumienia.
W efekcie zaczął się łamać lider Nowoczesnej Ryszard Petru. Z naszych informacji wynika, że rozmowy pomiędzy politykami – jak podawał onet.pl – rzeczywiście trwały już od okresu świąteczno-noworocznego. Według naszych rozmówców Petru był skłonny do zawarcia kompromisu, polegającego na tym, że senatorowie wprowadziliby poprawki do budżetu, które zostały odrzucone w Sejmie. W efekcie budżetem musiałby zająć się Sejm, co oznaczałoby legitymizację głosowania z 16 grudnia.
Jeszcze przed Nowym Rokiem Nowoczesna miała wysyłać sygnały gotowości do porozumienia. Sytuację zmieniła jednak afera, jaka wybuchła w związku z wyjazdem Petru – wraz z koleżanką z partii – do Portugalii na sylwestra. Po powrocie lider Nowoczesnej musiał się tłumaczyć współpracownikom z kompromitującego ideę protestu wyjazdu, co mocno osłabiło jego skłonność do kompromisu. Jednak nawet wtedy Petru wyrażał publicznie gotowość do rozmów z PiS. Wziął w nich zresztą udział zarówno w poniedziałek, jak i we wtorek. Choć po drodze zmienił zdanie. W poniedziałek jeszcze mówił o kompromisie, lecz widząc, że na rozmowy nie przyszedł przedstawiciel Platformy, we wtorek się wycofał. – Zostaliśmy poinformowani przed rozpoczęciem spotkania, że nie jest gotów do kompromisu. Zapowiedział, że przyjdzie, lecz nie ma szans na porozumienie – mówi nam jeden z posłów PiS.