Rak gruczołu krokowego jest najczęstszym nowotworem u mężczyzn. Do tego stopnia, że eksperci z zakresu urologii i onkologii zastanawiają się, czy kiedy uporamy się z Covid-19 nie czeka nas kolejna masowa choroba. Zagrożenie jest poważne, bo jeśli spojrzeć na trendy zachorowalności i umieralności na nowotwory stercza, to prognozy są zatrważające. W 2008 r. odnotowano na świecie 899 tys. nowozdiagnozowanych przypadków raka prostaty, w tym 258 tys. zgonów. Szacuje się, że obecne ćwierćwiecze przyniesie 1,7 mln nowych rozpoznań i prawie 500 tys. zgonów, co w nowozdiagnozowanych przypadkach oznacza wzrost aż o 72 proc., a w zgonach o ponad połowę.
Rak prostaty (gruczołu krokowego lub stercza) to najczęstszy nowotwór złośliwy w populacji męskiej. Rozpoznawany przede wszystkim u pacjentów powyżej 65. roku życia, ale coraz częściej atakuje też osoby młodsze, aktywne zawodowo. Poza wiekiem, wśród czynników ryzyka zachorowania na raka stercza wymienia się: otyłość, nadużywanie alkoholu, palenie papierosów, styl życia i niezdrową dietę. Prognozy epidemiologiczne i statystyki uwzględniające Covid-19 wskazują, że liczba nowych rozpoznań, do których doszło w 2020 r., mogła przekroczyć 20 tys.
Okazją do przypomnienia o zagrożeniu związanym z tą chorobą jest obchodzony 15 września Europejski Dzień Prostaty. Dzień został ustanowiony przez Europejskie Towarzystwo Urologiczne (European Association of Urology, EAU). A jego celem jest zwiększenie społecznej świadomości dotyczącej chorób gruczołu krokowego oraz zachęcenie mężczyzn do aktywnej profilaktyki.
Manipulowanie czasem
Najbliższe lata według ekspertów będą wyjątkowo trudne, nie tylko ze względu na czynniki demograficzne (starzejące się społeczeństwo) i epidemiologię, ale również zbyt niskie nakłady na działania profilaktyczne oraz badania przesiewowe i leczenie w początkowym stadium choroby. Dodatkowo lekarzom przyjdzie się mierzyć ze swoistą „kumulacją” pacjentów, którzy w 2020 roku, ze strachu przed Covidem, rezygnowali z wizyt lekarskich i nie zgłosili się do poradni. Pojawią się więc w nich teraz, niestety już w dużo bardziej zaawansowanych stadiach, czyli z dużo mniejszą szansą na wyleczenie.
– Pojawią, albo nie – wyraża swoje wątpliwości Bogusław Olawski, przewodniczący Sekcji Prostaty Stowarzyszenia „UroConti”. – Bo kiedy czytam w mediach raporty m.in. Fundacji Alivia, że w niektórych województwach, na przykład w Małopolsce, z której pochodzę, na badania rezonansem czy tomografem komputerowym czeka się po kilkadziesiąt dni, to zastanawiam się, ilu moich kolegów nie dożyje tych badań. Podobna sytuacja jest z wizytami u specjalistów, na które również czeka się po kilka miesięcy. Dla chorego ze zdiagnozowanym nowotworem to cała wieczność, ale dla urzędnika widocznie nie – dodaje.