Dziennikarz wypadł z balkonu własnego mieszkania znajdującego się na czwartym piętrze domu w Jekaterynburgu na Uralu. Po trzech dniach zmarł w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności.
– Jeśli będzie jakikolwiek ślad przestępstwa, natychmiast poinformujemy o tym wszystkich – oświadczyła szefowa miejscowej agencji Nowyj Dień, w której pracował zmarły, Polina Rumjancewa. Zasugerowała, że Borodin nie został zabity, ale natychmiast dodała, że „nie ma podstaw uznawać to za samobójstwo".
Dziennikarz pisał ostatnio o trzech mieszkańcach uralskiej miejscowości Asbest, którzy zaciągnęli się jako najemnicy na wojnę w Syrii i zginęli 7 lutego pod Deir as-Zor w amerykańskim ataku. Wcześniej zajmował się prawosławnymi radykałami, którzy w Jekaterynburgu protestowali przeciw pokazywaniu filmu „Matylda" – o kochance ostatniego cara Rosji. We wrześniu ubiegłego roku jeden z protestujących staranował wejście do miejscowego kina samochodem wyładowanym butlami gazowymi i kanistrami z paliwem. Na początku następnego miesiąca Maksim Borodin znalazł się w szpitalu z głową rozbitą żelaznym prętem. Zaatakowano go, gdy udzielił wywiadu niezależnej moskiewskiej telewizji Dożdż.
– Maksim miał paranoidalne skłonności, myślał, że go śledzą – twierdzi mimo to inny dziennikarz z Jekaterynburga Filip Kraszeninnikow. Szef sztabu opozycjonisty Aleksieja Nawalnego Leonid Wołkow – który znał zmarłego – kategorycznie odrzucił wersję zamordowania. „Był człowiekiem nieprostym, powiedzmy – nie przestrzegał reżymu" – napisał na Facebooku. Inni zaraz dodali, że „miał pociąg do alkoholu i innych środków". Koledzy z Jekaterynburga przestrzegali, by nie łączyć go zbytnio ze sprawą najemników z firmy Wagner: „wielu innych o niej pisało i żyją do tej pory".
Ale jeden z miejscowych społeczników Wiaczesław Baszkow przypomniał, że od chwili objęcia rządów w Rosji przez Władimira Putina (czyli od 1999 roku, gdy został on premierem) z różnych przyczyn zabito już 158 dziennikarzy, średnio ośmiu rocznie. Do tej pory nie wykryto albo bezpośrednich zabójców, albo zleceniodawców najgłośniejszych morderstw, np. Anny Politkowskiej.