"Washington Post": Rosyjscy agenci mieli wysadzać pociągi w Polsce

Rosyjskie agencje wywiadowcze zwerbowały amatorów, w tym Ukraińców, do przeprowadzania aktów dywersji na terenie Polski. Działania te zostały udaremnione przez polskie władze - pisze "The Washington Post".

Publikacja: 18.08.2023 14:42

Transport broni (fot. ilustracyjna)

Transport broni (fot. ilustracyjna)

Foto: Adobe Stock

Amerykański dziennik opisuje, że na początku roku w internecie zaczęły pojawiać się tajemnicze oferty pracy. Zadania dotyczyły prostych czynności, takich jak roznoszenie ulotek czy rozwieszanie plakatów w miejscach publicznych, a oferowane wynagrodzenie było niskie. Gazeta zaznacza, że dla garstki uchodźców z Ukrainy możliwość szybkiego zarobku była zbyt atrakcyjna, by ją odrzucić.

"Ci, którzy odpowiedzieli (na oferty - red.) szybko zdali sobie sprawę, że jest pewien haczyk: praca polegała na rozpowszechnianiu prorosyjskiej propagandy w imieniu anonimowego pracodawcy. Dla tych, którzy mimo wszystko byli gotowi wykonać zadania, praca szybko przybrała złowieszczy obrót" - czytamy.

Czytaj więcej

Rosyjski dowódca: Rosja nie pokona Ukrainy militarnie

Zwerbowani mieli wykolejać pociągi z bronią jadące na Ukrainę

"WP" podaje, że według polskich śledczych w ciągu tygodni rekrutom powierzono zadanie wykonywania zwiadu w polskich portach, umieszczenia kamer wzdłuż torów kolejowych oraz ukrywania urządzeń śledzących w transportach wojskowych. "Później, w marcu, nadeszły zaskakujące nowe rozkazy, by wykolejać pociągi wiozące broń na Ukrainę" - czytamy.

W artykule napisano, że polskie władze uważają, iż "tajemniczym pracodawcą" było GRU, czyli rosyjski wywiad wojskowy (Główny Zarząd Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych) i że operacja, której przeprowadzenie zostało udaremnione, stanowiła "najpoważniejsze rosyjskie zagrożenie na terytorium NATO od czasu rozpoczęcia przez Moskwę inwazji na Ukrainę".

Według polskich i zachodnich przedstawicieli służb bezpieczeństwa, na których powołuje się "The Washington Post", celem Rosji było zakłócenie dostaw broni - przez Polskę na Ukrainę dociera ponad 80 proc. pomocy wojskowej Zachodu dla Ukrainy.

Cios dla rosyjskiego wywiadu

Sprawa stała się kolejnym ciosem dla rosyjskiego wywiadu - czytamy. W tekście zaznaczono, że w celu przeprowadzenia operacji Rosja nie mogła lub nie chciała polegać na własnych ludziach, zebrała więc zespół amatorów, w tym prowadząc werbunek na odwiedzanych przez ukraińskich uchodźców w Polsce kanałach w serwisie Telegram. Doniesienia polskich oficjeli na ten temat potwierdzili przedstawiciele amerykańskiego wywiadu - czytamy.

Według "WP", gdyby operacja się udała, spowolnione zostałyby dostawy broni na Ukrainę i podsycona byłaby niechęć do 1,5 mln ukraińskich uchodźców w Polsce. W razie niepowodzenia akcji ryzyko dla GRU było ograniczone, ponieważ to głównie uchodźcy z Ukrainy, a nie agenci GRU, zostaliby zatrzymani.

Gazeta zaznacza, że dla Warszawy sprawa jest politycznie delikatna i że Polska publicznie nie przyznała, że wśród zatrzymanych jest 12 uchodźców z Ukrainy, jeden Rosjanin i trzech obywateli Białorusi.

Czytaj więcej

Kontrofensywa Ukrainy: Amerykanie walczący w Donbasie mówią o dużych stratach

Kilkaset dolarów za wykolejenie pociągu

Cytowany przez "WP" przedstawiciel ABW, zastrzegając sobie anonimowość, powiedział, nie zdradzając szczegółów, iż śledczy odkryli dowody, że Rosja planowała inne nielegalne operacje - rekruci otrzymali zadania dokonania podpaleń oraz zamachu.

W "The Washington Post" czytamy, że artykuł opisujący sprawę powstał na podstawie wywiadów z kilkunastoma funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa w Polsce, na Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych, a także m.in. po rozmowach z krewnymi zatrzymanych.

Osoby zwerbowane przez GRU miały otrzymywać zapłatę w kryptowalutach oraz w formie przelewów. Stawki miały być opublikowane w arkuszach kalkulacyjnych - najwyżej wycenione były zlecenia wykolejenia pociągów, podpaleń i zamachów. Według amerykańskiego dziennika, powołującego się na ABW, zleceniobiorcy mogli liczyć na kilkaset dolarów wynagrodzenia za przeprowadzenie aktów sabotażu tego typu.

Amerykański dziennik opisuje, że na początku roku w internecie zaczęły pojawiać się tajemnicze oferty pracy. Zadania dotyczyły prostych czynności, takich jak roznoszenie ulotek czy rozwieszanie plakatów w miejscach publicznych, a oferowane wynagrodzenie było niskie. Gazeta zaznacza, że dla garstki uchodźców z Ukrainy możliwość szybkiego zarobku była zbyt atrakcyjna, by ją odrzucić.

"Ci, którzy odpowiedzieli (na oferty - red.) szybko zdali sobie sprawę, że jest pewien haczyk: praca polegała na rozpowszechnianiu prorosyjskiej propagandy w imieniu anonimowego pracodawcy. Dla tych, którzy mimo wszystko byli gotowi wykonać zadania, praca szybko przybrała złowieszczy obrót" - czytamy.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przestępczość
Zagadka śmierci Jacka Jaworka. Czy na pewno zabił się sam?
Przestępczość
Czy poszukiwany Jacek Jaworek nie żyje? Jest oficjalny komunikat prokuratury
Przestępczość
Fundusz Sprawiedliwości. Urzędniczki z ministerstwa w areszcie "pod specjalnym nadzorem"
Przestępczość
Rośnie liczba podejrzanych w aferze zbożowej. Co ustalili śledczy?
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Przestępczość
Śmierć Jacka Jaworka. Trzy lata czekał, żeby się zabić?