Dwie polskie firmy uruchomiły w podobnym czasie produkcję wina brokatowego. Trafiło na półki przed sylwestrem, w czasie szczytowej sprzedaży wina musującego. Dziś butelki znikają z półek sieci handlowych i przywracają modę na połyskliwe wino, która wydawała się już blednąć.

Moda coraz tańsza
Popyt na wino rośnie w Polsce od lat wraz z grubością portfeli klientów. Od 2010 do 2017 r. wartość importu wina do Polski niemal się podwoiła. Klienci zmieniają też pomału preferencje, wina musujące przestają być kojarzone jedynie z radzieckimi szampanami, z półek skutecznie wyparły je Prosecco i Cava. Przed dwoma laty pojawiła się nowa moda, początkowo raczej niszowa, bo butelka wina brokatowego kosztowała średnio ponad 40 zł.
– Największe zainteresowanie obserwowaliśmy pod koniec 2017 r., nie nadążaliśmy z zamówieniami. Klienci byli zachwyceni efektem brokatowym, który się pojawiał po potrząśnięciu butelką – mówi Jarosław Buss, dystrybutor alkoholu, Tudor House. – W zeszłym roku zauważyłem, że po pierwszym efekcie „wow" przyszło uspokojenie trendu. Klienci chyba sobie uświadomili, że to większy efekt niż wino – mówi Buss.
Tymczasem jednak dane o sklepowej sprzedaży wskazują na skok zainteresowania. Wina musujące z brokatem szczyt sprzedaży osiągają w grudniu, podobnie jak „zwykłe" musujące. W ubiegłym miesiącu były one dostępne już w co trzecim sklepie małoformatowym z alkoholem. Sprzedaż wzrosła o 70 proc. wobec grudnia 2017 r., są też coraz częściej kupowane – w grudniu 2018 r. co 30. klient kupujący wino musujące sięgnął właśnie po butelkę z brokatem – wynika z analizy sprzedaży w sklepach małoformatowych, którą Centrum Monitorowania Rynku przeprowadziło na prośbę redakcji. – Klientów tego rodzaju win musujących przybywa być może dlatego, że mają one coraz niższe ceny – mówi Elżbieta Szarejko, analityk z CMR. W grudniu 2018 r. za butelkę płacono średnio ok. 26 zł, podczas gdy w grudniu 2017 r. średnia cena wynosiła ok. 40 zł.