Dotknięci przez rosyjskie embargo sadownicy szukają sposobu, aby pozbyć się nadwyżki jabłek. Szanse widzą w cydrze.
1,2 ton jabłek z polskich sadów trafiło zagranicę w 2013 roku. Dało nam to pozycję lidera wśród światowych eksporterów tych owoców. Tak dobry wynik zawdzięczamy głównie Rosji, która bezpośrednio i pośrednio przez Białoruś i Kazachstan kupiła od nas ok. 1 mln ton jabłek. Ten rok i kolejny już tak udane nie będą, ponieważ w sierpniu 2014 r. Moskwa wprowadziła embargo na część produktów spożywczych z UE, USA, Kanady, Norwegii i Australii. Zakaz ten objął m.in. warzywa i owoce.
- Poszukujemy nowych rynków zbytu w Europie, obu Amerykach i Azji, ale nie jest to proste m.in. ze względu na przepisy celne i fitosanitarne – powiedział podczas wtorkowej konferencji prasowej Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. – Efekty będą widoczne najwcześniej za kilka miesięcy.
Niewystarczające są także, jak dodał, dotychczasowe rekompensaty zaproponowane sadownikom w związku z embargiem. To budzi niezadowolenie sadowników. We wtorek kilkuset z nich protestowało w Warszawie. Apelowali by rząd "zdjął z rynku" ok. 500 tys. ton jabłek przeznaczając je na przerób w biogazowniach lub w przemyśle spirytusowym. Chcą, by państwo wypłaciło sadownikom rekompensaty pokrywające co najmniej połowę kosztów produkcji owoców.
Sadownicy szukają nie tylko doraźnych metod walki z nadwyżką. Takie możliwości daje ich zdaniem coraz bardziej popularny w Polsce cydr. Ten lekki alkohol z jabłek zaczął zdobywać nasz rynek w ubiegłym roku po obniżeniu stawki akcyzy. W ubiegłym roku sprzedaż cydru sięgnęła 2 mln litrów. W tym, tylko do połowy października, była na poziomie 8,5 mln litrów.