We wstępie do wydanego przed 40 laty monumentalnego albumu „Arrasy Królewskie na Zamku Królewskim na Wawelu", we fragmencie odnoszącym się do ich losów w czasach zaborów, możemy przeczytać: „Dopiero zwycięstwo Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej otworzyło arrasom drogę do kraju (...). Po kilku latach wojny domowej oraz interwencji zbrojnej obcych mocarstw przeciwko pierwszemu w świecie państwu robotniczo-chłopskiemu, zwycięsko odpartej, uratowane i przechowane zabytki polskiej kultury zostały zwrócone Polsce".
By spór mógł osądzić trybunał, potrzebna jest zgoda obu stron
I coś, paradoksalnie, jest na rzeczy. Z tym, że to nie zwycięstwa sowieckiej armii, lecz jej klęska w 1920 r. przyczyniła się do powrotu arrasów do kraju. Ta wojenna katastrofa skłoniła Rosjan do zawarcia traktatu ryskiego, który przewidywał w art. XI zwrot wszelkich bibliotek i księgozbiorów, archiwów, dzieł sztuki, zabytków i wszelkich przedmiotów o wartości artystycznej, historycznej i naukowej, zabranych i wywiezionych z terytorium Rzeczypospolitej od 1772 r. aż do ewakuacji władz rosyjskich z ziem polskich podczas I wojny światowej. Sporo z tych dóbr, w tym Szczerbiec, udało się dzięki jego postanowieniom odzyskać.
Zwłoka i wykręty
Na tak korzystny zbieg wydarzeń nie możemy liczyć, gdy idzie o dobra kultury zrabowane przez Szwedów podczas potopu. Nie ma raczej perspektyw, że za morzem wybuchnie rewolucja, a szwedzcy robotnicy i chłopi zwrócą nam brązowe lwy sprzed warszawskiego pałacu Kazanowskich, zdobiące dziś rezydencję królewską w Sztokholmie, czy zbiory przebogatej biblioteki warmińskiej, zgromadzonej przez jezuitów, albo księgozbiór z Fromborka z dziełami Mikołaja Kopernika, w tym z pierwszym wydaniem „O obrotach sfer niebieskich", przechowywane w bibliotece uniwersyteckiej w Uppsali.
Pozostaje droga prawna, a konkretnie podjęcie próby wyegzekwowania artykułów VII i IX zawartego w 1660 r. traktatu oliwskiego, kończącego okres wojen polsko-szwedzkich. Szwedzi zobowiązali się w Oliwie do zwrotu zarówno publicznych i kościelnych, jak i prywatnych akt i dokumentów oraz Biblioteki Królewskiej – nie później niż w ciągu trzech miesięcy od chwili ratyfikacji traktatu. Pomimo upływu prawie 350 lat strona szwedzka się z tego nie wywiązała. W sprawach restytucji dóbr kultury najszacowniejsze osoby i instytucje w krajach, które miałyby je zwrócić, uciekają się od zawsze do gry na zwłokę i wykrętów.