Zrozumiały, bo gdyby rzeczywiście każda strona internetowa była gazetą lub czasopismem, to niezarejestrowanie jej byłoby przestępstwem z art. 45 prawa prasowego. Wprawdzie prowadzący te strony bez rejestracji byliby w dobranym gronie sprawców z prezydentem, premierem, ministrami, posłami, biskupami, pierwszym prezesem SN, prezesem Trybunałem Konstytucyjnego, prokuraturą i policją, ale zgodnie z prawem powinniśmy wówczas na siebie donieść i wzajemnie się pozamykać w więzieniu. Powstałby przy tym klasyczny problem poruszony przez Sławomira Mrożka w jego sztuce z 1958 r. "Policja. Dramat ze sfer żandarmeryjnych" (S. Mrożek: Dzieła zebrane, t. XII, wyd. "Noir sur Blanc", s. 51): "Czy policjant, który już aresztował osobę, z którą jednocześnie znajduje się wstanie wzajemnego aresztowania (...), może aresztować osobę trzecią, przez którą zresztą został już uprzednio aresztowany łącznie z tą pierwszą osobą, z którą go łączy pierwsze aresztowanie obopólne".
Ale żarty na bok. Sprawa jest poważna. I poważna informacja, którą mam obowiązek przekazać, brzmi: Sąd Najwyższy w składzie, który wydał wspomniane postanowienie, wcale nie twierdzi, że prowadzenie strony internetowej stanowi wydawanie gazety lub czasopisma. Twierdzi natomiast, że jeśli ktoś na swojej stronie internetowej wydaje dziennik lub czasopismo, to zobowiązany jest taki dziennik lub czasopismo zarejestrować. Jak słusznie twierdzi jeden z sędziów SN, który był w tej sprawie sprawozdawcą, Internet można porównać do papieru, bo oba są nośnikami informacji. Rozwijając tę myśl: Na papierze można wydrukować książkę, ulotkę, zaproszenie na ślub czy też się zwierzać wprowadzonym pamiętniku, ale można też wydrukować dziennik lub czasopismo -podobnie da się to zrobić w wersji internetowej. Tak więc, według omawianego postanowienia SN, obowiązek rejestracji jako dziennika lub czasopisma istnieje, jeżeli na stronie internetowej mamy do czynienia z wydawaniem prasy w jednej z tych dwóch postaci. Prawo prasowe, jak wynika nie tylko z nazwy ustawy, ale i z jej art. 7 ust. 1, reguluje jedynie kwestie związane z prasową działalnością wydawniczą i dziennikarską. Dodajmy, że pojęcie prasy ma swoją definicję ustawową. Prasa według art. 7 ust. 2 prawa prasowego z 1985 r. to "publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącym i datą". Według słownika języka polskiego słowo "periodyczny" oznacza "powtarzający się regularnie co pewien czas, okresowy, rytmiczny". Natomiast "periodyk" to "czasopismo o stałej nazwie i ciągłej numeracji, wydawane w określonych odstępach czasu, pismo periodyczne".
Jak widać, nieczęsto uda się znaleźć w Internecie witryny, które będą odpowiadały pojęciu publikacji periodycznych i do tego opatrzonych numerem bieżącym oraz datą (nawet te publikacje na stronach WWW, które najbardziej przypominają drukowany na papierze dziennik, nie mają stałego wydania z określonego dnia, przeciwnie podlegają zmianom i kształtowane są przez całą dobę), a w konsekwencji podlegać będą prawu prasowemu. To zresztą bardzo dobrze, bo w ten sposób nie nastąpi też nadmierne powiększenie grona dziennikarzy mających przecież specjalne uprawnienia przy uzyskiwaniu informacji związanych tajemnicą dziennikarską, a według ustawy lustracyjnej w wersji przed jej skontrolowaniem przez Trybunał Konstytucyjny podlegających lustracji. Wracając na koniec do tezy wyrażonej w tytule, chciałbym oświadczyć, że nie zamierzam się zwracać do warszawskiego Sądu Okręgowego o rejestrację strony internetowej Sądu Najwyższego, bo z przepisów ustawy taki obowiązek nie wynika.