Słowacka prokuratura prowadząc postępowanie zawarła z jednych z oskarżonych, Adamem Sz. ugodę - jak wyjaśnia prokurator, mężczyzna współpracował z wymiarem sprawiedliości, złożył zeznania, a przede wszystkim przyznał się do winy. Tym samym sąd zgodził się, by jego kara była niższa. W związku z tym jest on już prawomocnie skazany za udział w wypadku. 

Pozostali dwaj mężczyźni nie przyznają się do zarzucanych mu czynów. Wobec głównego sprawcy prokuratura żąda najwyższego wymiaru kary - 20 lat pozbawienia wolności. Za spowodowanie wypadku według słowackiego kodeksu karnego grozi kara od 3 do 5 lat pozbawienia wolności, prokuratura przyjęła jednak, że działanie to ma znamiona "skrajnego przestępstwa", co pozwoliło na podwyższenie górnego wymiaru karu i zaostrzenie sankcji. Rozprawy wobec oskarżonych, którzy nie przyznają się do winy mają odbyć się na przełomie czerwca i lipca tego roku. 

Czytaj więcej

Słowacja: Polskim kierowcom może grozić do 20 lat

Do wypadku doszło we wrześniu 2018 roku na jednej z lokalnych dróg - mężczyźni wyprzedzali innych uczestników ruchu w niedozwolonym do tego miejscu, podczas jednego z takich manewrów, Marcin L. zderzył się czołowo z nadjeżdzającym pojazdem. W skutek wypadku zmarł 57-letni kierowca drugiego samochodu, a jego żona została trwale okaleczona, wypadek sprawił, że będzie niepełnosprawna do końca życia. 

Mimo upływu prawie czterech lat, wyroki dopiero zapadają - bardzo mocno wpłynęła na to pandemia, ale także to, że oskarżeni byli wzywani na przesłuchania z Polski, a wszystkie dokumenty musiały zostać oficjalnie przetłumaczone. Najważniejszym problemem była jednak kwestia dowodowa, prokuratura była zobowiązana przeprowadzić szereg dodatkowych badań oraz ekspertych samochodów, mimo że całe wydarzenie zostało zarejestrowane kamerą znajdującą się w samochodzie jadącym za kolumną.