We wrocławskim Sądzie Okręgowym ruszył ponownie proces Doroty Zielińskiej. Kobieta od kilku lat jest chora na stwardnienie rozsiane. Pozwała Wojskowy Szpital z Polikliniką we Wrocławiu o nakazanie jej leczenia konkretnym medykamentem. Kiedy chorej nie pomagał już Interferon, lekarze uznali, że postęp choroby może zahamować tylko lek Gilenya.
Kłopot w tym, że w momencie gdy Dorota Zielińska pozywała szpital, farmaceutyk nie był jeszcze refundowany. Medycy w lecznicy odmówili zatem jego podania. Proces się rozpoczął, a chora tymczasem pojechała na badania do Szwajcarii. Te dowiodły, że tylko Gileny jej pomoże.
Ku radości wielu pacjentów 1 stycznia 2013 roku minister zdrowia wprowadził farmaceutyk na listę leków refundowanych, a konkretnie do programów lekowych.
Farmaceutyki refundowane w programach lekowych mogą podawać pacjentom tylko szpitale. Jeśli chory chciałby go kupić sam, bez dopłaty Narodowego Funduszu Zdrowia, musiałby płacić za miesięczną terapię 8 tys. zł.
Proces Zielińskiej został wznowiony, a sędziowie się zdziwili.