Na celowniku wściekłego pacjenta

Wyzywają od nieuków i złodziei, grożą, a nawet biją. Agresja pacjentów rośnie – mówią lekarze

Publikacja: 29.09.2012 09:30

Zadłużone szpitale wymagają lepszej organizacji pracy

Zadłużone szpitale wymagają lepszej organizacji pracy

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Późny wieczór. Na oddział ratunkowy szpitala w Stargardzie Szczecińskim wpada młody mężczyzna. W ręku trzyma broń. Grozi postawionemu na baczność personelowi medycznemu. Żąda, aby odwieziono go do innego szpitala. Jeden z lekarzy usiłuje uśpić czujność napastnika i odebrać mu pistolet. Dochodzi do szarpaniny i broń wypala. Na szczęście nikogo nie rani. Przyjeżdża policja i obezwładnia mężczyznę. Ten trafia tam, gdzie chciał, czyli do szpitala psychiatrycznego w Szczecinie – Zdrojach.

To tylko jedna z tego rodzaju scen, jakie rozegrały się w ostatnim miesiącu na szpitalnych korytarzach z agresywnym pacjentem w roli głównej. A zarówno pielęgniarki, lekarze, jak i ratownicy medyczni przyznają, że agresja pacjentów narasta. Statystykę przypadków użycia siły słownej czy fizycznej wobec personelu medycznego na razie prowadzi tylko samorząd lekarski. Uruchomił specjalny portal monitorujący agresję w służbie zdrowia, na którym każdy przedstawiciel zawodu medycznego może opisać swój przypadek.

Portal działa już rok i ponad 100 osób zamieściło tam swoje wpisy. Krzysztof Kordel, rzecznik praw lekarza, przyznaje jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Niewielu medyków zgłasza przypadki agresji. Portal, chociaż przeznaczony dla całego białego personelu, w ogóle nie zawiera np. wpisów od pielęgniarek.

Chory wie lepiej

A z agresywnymi pacjentami, którzy najlepiej wiedzą, czego im potrzeba, personel medyczny ma do czynienia nie tylko na oddziałach szpitalnych. To chleb powszedni dla zespołów jeżdżących w karetkach. Typowa sytuacja: dyspozytor w Centrum Powiadamiania Ratunkowego dostaje zgłoszenie i wysyła karetkę. Ratownicy spieszą na wizytę. Wchodzą do mieszkania, w którym czeka na nich staruszek leżący na łóżku i jego wzburzona rodzina. Ta wie najlepiej, gdzie ich bliski powinien trafić. Próbuje wymusić na ratownikach, żeby zawieźli pacjenta do tego, a nie innego szpitala.

– Bardzo często rodzina chce się zwyczajnie pozbyć chorego z domu, ponieważ zbliżają się święta czy wakacje – mówi Mateusz Komza, ratownik medyczny z województwa łódzkiego.

To nie wszystko. Zdarza się, że ratownicy stają się zakładnikami. Rodzina zamyka ich w domu. Grozi wtedy, że ich nie wypuści, dopóki nie obiecają, że zawiozą chorego do konkretnej palcówki.

W czasie akcji wyjazdowych ratowników medycznych nie brakuje też bardziej ekstremalnych przypadków. – Zespół pojechał do pacjenta chorego psychicznie. Otwierają się drzwi, a ratowników wita pan z siekierą w ręku. Musieli uciekać, w finale interweniowała policja. Spacyfikowała chorego i zawiozła go do szpitala – opowiada Mateusz Komza.

W lecznicach najgroźniejsze sceny rozgrywają się na oddziałach ratunkowych. W ubiegłym roku na ostry dyżur do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Białymstoku syn przywiózł starszą już matkę. Pani trafiła na ortopedię, ale mężczyzna uważał, że zajęto się nią nieodpowiednio. Była druga w nocy. Wezwał policję i żądał, aby ta zbadała alkomatem dyżurującego lekarza. Gdy okazało się, że medyk jest trzeźwy, syn wpadł w szał. Zdemolował drzwi. Policji udało się go w końcu obezwładnić.

Ręcznie i słownie

Nie wszystkie zajścia kończą się szczęśliwie. W jednym z bydgoskich szpitali w tamtym roku chory psychicznie pacjent zranił lekarza na izbie przyjęć. Rany były powierzchowne, ale medyk doznał rozstroju zdrowia. W efekcie nie poszedł na egzamin specjalizacyjny, bo nie był w stanie.

Znacznie bardziej powszechną formą agresji i wymuszania pewnego schematu leczenia są ataki słowne. Niemal w każdym zakątku Polski lekarze mogą usłyszeć, że są niedoukami i łapówkarzami.

– Największą presję pacjent wywiera, gdy chce zwolnienie, a lekarz uważa, że nie ma podstaw, by je wypisać. Wtedy się zaczyna. Pacjent krzyczy: „Jak mi nie dasz zwolnienia, to cię obsmaruję w Internecie" – opowiada Krzysztof Kordel.

To samo jest, gdy pacjent u dr. Google'a poczyta sobie wcześniej, jak powinien być leczony, i żąda w gabinecie lekarskim np. skierowania na tomografię komputerową. Szkalowanie w sieci jest bowiem bardziej wyrafinowaną formą agresji słownej. Tam chorzy bez ograniczeń wypisują, z jakimi partaczami i oszustami mieli do czynienia.

Jeszcze bardziej na agresję werbalną narażone są pielęgniarki.

–Są słabszym ogniwem w systemie ochrony zdrowia. Mimo że ciężko pracują, to mało zarabiają – mówi Krzysztof Kordel.

Złość pacjentów wylewa się na pielęgniarki w przychodniach i poradniach specjalistycznych. Kolejki sprawiają, że ludziom puszczają nerwy.

– W przychodniach takie poranki są codziennością. Pacjent czeka na pobranie krwi. Dostał dzień wcześniej od lekarza zlecenie na badania i polecenie, by być na czczo. Chory myśli sobie, że do dziewiątej go obsłużą. A pielęgniarka tymczasem musi pobrać krew kilkunastu innym osobom. Wtedy złość się potęguje: „Pani mnie lekceważy!", „Jak się pani nie zapłaci, to pani nie przyjdzie!". Najczęściej jednak pada argument: „Utrzymuję panią z mojej składki zdrowotnej, a źle się mną pani zajmuje!" – opowiada Grażyna Rogala-Pawelczyk, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. – Pacjent daje więc ujście agresji. Krzyczy, że pielęgniarka jest niekompetentna, i idzie na skargę do dyrektora.

Jeszcze większe kłopoty personelowi medycznemu sprawiają rodzice pacjentów. Widać to na oddziałach dziecięcych. Tam opiekunowie często zalegają na łóżkach swoich pociech. Gdy pielęgniarka zwraca uwagę, że tak nie można, troskliwa mama odpowiada: „Nie będzie mi pani mówić, co mam robić. Ja w domu śpię z dzieckiem. Pani jest od tego, żeby się nim zajmować, a nie pouczać". I biegnie ze skargą na pielęgniarkę do dyrektora szpitala.

Pacjent zatem wie, że ma swoje prawa. A co z kolei robi personel medyczny, który czuje się poszkodowany?

– Można złożyć w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na podstawie przepisu o zniewadze z kodeksu karnego. Lekarz może też pozwać na drodze cywilnej pacjenta o naruszenie dóbr osobistych – mówi Krzysztof Kordel. Przyznaje także, że do okręgowych izb lekarskich docierają tylko informacje o wyrokach zapadających w sprawach karnych, gdy np. lekarz doznał uszczerbku na zdrowiu. Izby nie zbierają natomiast informacji o procesach cywilnych o naruszenie dóbr osobistych.

Proste rozwiązania

W okręgowych izbach działają wprawdzie rzecznicy odpowiedzialności zawodowej, ale zajmują się skargami... pacjentów na lekarzy.

– Najczęściej na personel medyczny skarżą się nauczycielki. Należą do grup zawodowych wszystkowiedzących. Podobnie oficerowie. Z racji zawodu są nawykli do wydawania poleceń. Skarżą się też młodzi prawnicy. Wydaje im się, że znają przepisy, co stawia ich w uprzywilejowanej pozycji – przyznaje dr Kordel.

Przedstawiciele zawodów medycznych są zgodni, że agresja wśród pacjentów narasta.

– Wielu chorych na podstawie tego, czego naczyta się w Internecie lub zobaczy w filmach, wyrabia sobie pewną wizję opieki zdrowotnej i stara się ją egzekwować. Ludzie mają jednocześnie świadomość, że należy im się jakieś odszkodowanie, o którym pisali w gazetach – mówi Grażyna Rogala-Pawelczyk.

Zarówno lekarze, jak i pielęgniarki przyznają, że kondycja opieki zdrowotnej w Polsce jest gorsza. Kolejki się wydłużają. Ludzie nie odnajdują się też w skomplikowanym systemie organizacyjnym ochrony zdrowia. Denerwują się, że wieczorem, gdy dostaną gorączki, nie mogą iść do przychodni, tylko powinni skorzystać z nocnej opieki lekarskiej. Wybierają więc rozwiązanie prostsze. Jadą na ostry dyżur do szpitala. W konsekwencji tam lekarze, zamiast zajmować się tylko poszkodowanymi z wypadków, poświęcają uwagę przeziębieniom.

Schematu organizacyjnego tym bardziej nie rozumieją starsi pacjenci.

– Myślą, że jest tak jak kiedyś. Czyli gdy pójdą do szpitala na oko, to wyleczą mu też rękę i nogę. A tu na wszystko trzeba skierowanie od specjalisty – zaznacza prezes Rogala-Pawelczyk.

Zdaniem Krzysztofa Kordela większość problemów z agresją i kolejkami bierze się z tego, że nie działa podstawowa opieka zdrowotna. Ludzi nie zachęca się do profilaktyki.

– Nie chodzimy do lekarza wtedy, kiedy trzeba, tylko gdy nam coś dolega. Nie zapobiegamy, tylko leczymy. Tylko co ma zrobić pacjent, gdy w dzień nie może dostać się do przychodni, bo nie ma już miejsc? – podsumowuje Krzysztof Kordel.

Późny wieczór. Na oddział ratunkowy szpitala w Stargardzie Szczecińskim wpada młody mężczyzna. W ręku trzyma broń. Grozi postawionemu na baczność personelowi medycznemu. Żąda, aby odwieziono go do innego szpitala. Jeden z lekarzy usiłuje uśpić czujność napastnika i odebrać mu pistolet. Dochodzi do szarpaniny i broń wypala. Na szczęście nikogo nie rani. Przyjeżdża policja i obezwładnia mężczyznę. Ten trafia tam, gdzie chciał, czyli do szpitala psychiatrycznego w Szczecinie – Zdrojach.

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów