Lotniskowe służby ratowniczo-gaśnicze muszą mieć możliwość natychmiastowego ruszenia do akcji. Dlatego powinny przebywać w pobliżu lotniska. Ponadto muszą w ciągu trzech minut pojawić się na pasie startowym, gdy np. zapali się samolot. Szybciej, bo w dwie minuty, mają się zjawić w miejscach, z których startują śmigłowce. Takie wymagania nakłada projekt nowego rozporządzenia ministra transportu w sprawie przygotowania lotnisk do sytuacji zagrożenia oraz lotniskowych służ ratowniczo-gaśniczych.
Projekt określa też liczbę jednostek gaśniczych, które muszą być w gotowości, oraz wymaganą minimalną ilość wody i piany gaśniczej. Wskazuje też, ilu ma być ratowników na lotniskach. Tak np. na największych obiektach powinny być przynajmniej cztery pojazdy gaśnicze i minimum 12 stra- żaków.
Ich liczba musi się zwiększać wraz ze zwiększeniem liczby podróżnych obsługiwanych przez port lotniczy. Dlatego tam, gdzie ruch pasażerów wynosi ponad 7 mln rocznie i przybędzie ich jeszcze milion, to do ekipy gaśniczo-ratunkowej musi dołączyć przynajmniej jedna osoba. Gdy ruch pasażerów wzrośnie o kolejny milion, znów trzeba poszerzyć skład lotniskowych ratowników o jedną osobę.
Ekipa ratunkowa powinna dysponować także innymi pojazdami niż auta wyłącznie ratunkowe. A samochód osoby kierującej działaniami ratowniczymi powinien mieć zapewnioną łączność radiową, działającą na takiej częstotliwości, która umożliwi komunikowanie się z dowódcą samolotu będącego w niebezpieczeństwie. Łączność ma być możliwa także wówczas, gdy samolot np. kołuje.
etap legislacyjny uzgodnienia międzyresortowe