Wyprawy partnerskie to wyjazdy osób, które łączy wspólny cel i odpowiedzialność za siebie nawzajem. W praktyce jednak to tylko nielegalne usługi turystyczne. Często kończą się tragicznie, np. w trakcie wyprawy na szczyt Uszba Północna zginęły dwie osoby, a na Matterhorn trzy. Organizator próbował umyć ręce od odpowiedzialności.
Mechanizm jest prosty: organizator działa jako stowarzyszenie czy fundacja, ale tak naprawdę prowadzi regularną działalność turystyczną, na której zarabia.
– To szara strefa – mówi Tomasz Rosset, sekretarz Polskiej Izby Turystyki.
– Działalność powinna zostać zgłoszona do rejestru organizatorów turystyki. Nie ma znaczenia, czy organizator działa jako fundacja czy jako stowarzyszenie – mówi Dominik Wolski, ekspert prawa turystycznego. Dodaje, że tego rodzaju wyprawy to najczęściej quasi-szkoły przetrwania czy wyprawy wysokogórskie.
Ich organizowanie ma być sposobem na obniżenie kosztów działalności, a także przerzucenie na uczestników odpowiedzialności za wypadek. Najgorzej, jeśli z taką fundacją czy stowarzyszeniem wyjeżdżają dzieci.