Przepisy Europejskiej Federacji Piłkarskiej są niezgodne z polską ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych. Zanim dojdzie do finałowego meczu, potrzebna będzie jej nowelizacja. Podobnie było przed Euro 2012.
– Nasze przepisy o bezpieczeństwie, zwłaszcza jeśli chodzi o niektóre dziedziny organizacji meczów piłki nożnej, rzeczywiście utrudniłyby przeprowadzenie finału Ligi Europy – potwierdza Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy PZPN.
Dlaczego? Mateusz Dróżdż z Uczelni Łazarskiego wyjaśnia, że finał Ligi Europy podlega nie tylko polskiemu prawu, ale także przepisom UEFA. – Szkopuł w tym, że nasza ustawa jest bardziej restrykcyjna niż regulacje UEFA – wskazuje.
Zgodnie z polskimi przepisami kibice mogą kupić bilet na finał po wpisaniu się do specjalnego systemu i okazaniu dowodu lub paszportu po to, aby na na bilecie wydrukować jego imię i nazwisko. W rezultacie nie da się go przekazać innej osobie. Zidentyfikowani muszą być także kibice w sektorach VIP. UEFA nie ma takich wymagań. Ponadto nasza ustawa pozwala na sprzedaż i spożywanie napojów o zawartości do 3,5 proc. alkoholu, także w sektorach VIP. Tymczasem, by finał mógł być przeprowadzony legalnie, regulacje powinny być spójne.
– Przepisy wymagają zmiany. Inaczej możemy mieć kłopot np. z dystrybucją biletów – uważa Dróżdż. Dodaje, że tych trudności nie było na Euro 2012, bo ustawodawca wprowadził do ustawy rozdział 9a, który uchylał niektóre rygorystyczne przepisy obowiązujące podczas zwykłych ligowych meczów piłki nożnej, np. te dotyczące imiennych biletów.