Rolnik zrzeszony w grupie producenckiej będzie musiał 80 proc. swoich plonów sprzedać za pośrednictwem takiej grupy. Tylko pozostałą część produkcji wprowadzi na rynek indywidualnie. To jedna ze zmian projektu nowelizacji ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach, który we wtorek przyjął rząd.
Ustalenie poziomu produkcji, jaka ma być wprowadzona do sprzedaży za pośrednictwem grupy producentów rolnych, ma m.in. ułatwić takiej grupie przetwarzanie produktów, dla których została ona utworzona. Pozwoli to bardziej elastycznie stosować się do wymagań rynkowych nie tylko pod względem jakości, ilości, ale i asortymentu sprzedawanych produktów. Dzięki temu takie grupy producenckie (działające tak jak przedsiębiorstwo) mają być bardziej konkurencyjne także na rynku unijnym.
Zgodnie z propozycjami zwiększy się nadzór nad rolnikami zrzeszonymi w grupy producentów, który ma sprawować Agencja Rynku Rolnego (ARR), a nie marszałkowie województw. Dyrektorzy oddziałów terenowych ARR zajmą się rejestracją grup producentów i nadzorem nad nimi. A sama Agencja Rynku Rolnego ma sprawować nadzór nad działalnością związków grup producentów rolnych.
Rolnicy, którzy się skrzykną, by pod jednym szyldem sprzedawać swoje produkty, do wniosku o wydanie decyzji o uzyskanie statusu grupy producentów rolnych mają dołączać plan biznesowy na co najmniej pięć lat (rozpisany na specjalnym formularzu). Plan biznesowy ma być podstawą udzielenia wsparcia rolnikom z funduszy.
Proponowane regulacje mają uniemożliwić każdemu rolnikowi uzyskanie więcej niż 20 proc. głosów na walnym zgromadzeniu grupy. Chodzi o ukrócenie nadużywania wpływów w zarządzaniu całą grupą przez jedną osobę, która jest powiązana kapitałowo lub personalnie z innymi podmiotami będącymi w grupie. Bez względu na powiązania jeden producent rolny będzie miał więc maksymalnie 20 proc. głosów.