Straciliśmy bowiem nie tylko wielu wykształconych fachowców, ale również całą rzeszę pracowników produkcyjnych oraz tych z doświadczeniem w usługach.
Przez te lata Polska gospodarka nieprzerwanie wzrastała i obecnie rynek pracy boryka się z brakami kadrowymi w większości specjalizacji. W niektórych rejonach kraju, pomimo dwukrotnie wyższej stopy bezrobocia niż średnia krajowa, firmy nie są w stanie znaleźć pracowników. Oczywiście jednym z istotnych powodów są żenująco niskie stawki oferowane przez pracodawców, którzy nie mogą zrozumieć zmieniającego się rynku pracy.
W rejonach przemysłowych brakuje wykształconych i doświadczonych fachowców (głównie inżynierów). Tutaj od kilku lat obserwuję zmianę na lepsze, jeśli chodzi o proponowane warunki zatrudnienia. Firmy w końcu doznały olśnienia i nie proponują już np. inżynierom procesu stawek na poziomie 3–4 tys. zł brutto. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE w perspektywie najbliższych dwóch lat znacznie zmieni polski rynek pracy. Oczywiście na razie są to tylko rozważania teoretyczne, nie wiemy bowiem, jak się zachowa po wyborach nowy rząd w Londynie.
Obserwuję od dwóch lat pewien trend powrotu naszych rodaków z UK. Są to przeważnie ludzie, którzy pomimo ciekawej pracy doszli do wniosku, że w Polsce można zarobić podobnie, wydając mniej i mając mniejsze problemy jako obcy. Pogłębiający się spadek notowań funta oraz PKB doprowadzi do obniżenia efektywnej wartości płacy przeliczanej na złote. Nie wspomnę o niechęci twardogłowych Brytyjczyków do emigrantów z Polski, która teraz zapewne ulegnie wzmocnieniu.
Czy należy się tego obawiać? Osobiście uważam, że należy się z tego powodu cieszyć. Trafią bowiem do Polski ludzie, którzy nie tylko zdobyli doświadczenie w różnorodnych zawodach w nowoczesnych firmach, poznali inne style pracy i oraz systemy zarządzania, ale dodatkowo dobrze władają językiem angielskim.