Jako świeżo upieczona magistrantka studiów kulturoznawczych zgłosiłam się do jednej z największych spółek wydawniczych w Polsce z ambitnym zamiarem dołączenia do grona poważanych dziennikarzy. Niestety, na zamiarze się skończyło. Zamiast upragnionej redakcji wylądowałam w dziale administracji – miejscu, gdzie chaos, stres i napięcie były na porządku dziennym. Początkowo powierzone mi zadania wykonywałam z zapałem i sumiennością. Była to moja pierwsza poważna praca, dlatego chciałam się wykazać. Zafascynowana nowym środowiskiem i z poczuciem, że mogę pomóc ludziom, nie wierzyłam, że źródło mojej energii kiedyś się wyczerpie.
- Teraz masz jeszcze siłę, ale poczekaj, dostaniesz parę kubłów zimnej wody na głowę to Ci przejdzie – uprzedził mnie życzliwie kolega z mojego działu. Sądziłam jednak, że nic nie będzie w stanie zabić we mnie entuzjazmu, optymizmu i chęci współpracy z ludźmi. Teraz mogę to przyznać otwarcie – myliłam się.
[srodtytul]Negatywne przekazy [/srodtytul]
- Znowu brakuje papieru w damskiej toalecie na piątym piętrze – referowała mi przez telefon pani z działu analiz rynkowych, podnosząc przy tym głos stosownie do wagi sytuacji – Co dzień jest ten sam problem i wy nic z tym nie robicie!
- Bardzo mi przykro – zaczęłam łagodnie w imieniu NAS, czyli administracji – Ale dostawca się spóźnia, jak tylko przywiozą nam środki czystości to poproszę…