Karolina, konsultantka w jednej z firm doradczych, trochę żałuje karnetów na basen, które jej szef przestał finansować na wiosnę w ramach kryzysowego programu oszczędności. Co prawda sama zaczęła z karnetu korzystać dopiero wtedy, gdy po wewnętrznym głosowaniu okazało się, że większość woli zrezygnować z basenu zamiast z okolicznościowych imprez np. na Dzień Dziecka. Zresztą to był jedyny benefit, z którego wycofała się firma Karoliny.
Jak wynika z badań firm doradczych polscy pracodawcy nie spieszą się z cięciem kosztów na rozbudowywane w ostatnich latach systemy dodatków pozapłacowych, czyli tzw. benefity, a niekiedy wręcz je zwiększają.
– Likwidacja dodatkowych świadczeń to trudny proces, tym bardziej że benefity to zwykle część przemyślanego systemu wynagrodzeń – podkreśla Piotr Palikowski, dyrektor generalny Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami.
Zdaniem ekspertów krakowskiej spółki Advisory Group Test HR, jeśli już firmy oszczędzają na benefitach, to zwykle decydują się na wybiórcze cięcie poszczególnych dodatków. Rzadko dotyczy to służbowych komórek, laptopów, dodatkowej opieki medycznej i samochodów (choć w ramach oszczędności czasem obniża się klasę auta).
Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń firmy Sedlak & Sedlak wskazuje, że w I połowie tego roku w polskich przedsiębiorstwach wręcz wzrósł udział takich benefitów jak telefony komórkowe, laptopy i służbowe auta, czyli dodatki oferowane najczęściej handlowcom. Zdaniem Renaty Kucharskiej-Kawalec z Sedlak & Sedlak, firmy dążąc za wszelką cenę do wzrostu sprzedaży, zwiększają liczbę handlowców i starają się ich wyposażyć w stosowne narzędzia pracy.