II kwartał nie przyniósł oczekiwanego odbicia na rynku pracy tymczasowej. Wręcz przeciwnie – agencje zatrudnienia coraz częściej mówią o spowolnieniu.
– Również nasza branża zaczyna odczuwać rosnący pesymizm polskich pracodawców – przyznają przedstawiciele Polskiego Forum HR (PFHR), które zrzesza większość największych firm pracy tymczasowej, w tym spółki globalnych gigantów: Adecco, Randstad i Manpower.
Członkowie PFHR, którzy szacują swój udział w polskim rynku pracy tymczasowej na 60–70 proc., zakończyli II kw. z 490 mln zł obrotów. To o 7 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednak trzon biznesu, czyli przychody z pracy tymczasowej, zwiększyły się w skali roku tylko o nieco ponad 4 proc. i ledwie o 2 proc. w porównaniu z I kw. br., do 436 mln zł.
To niewiele w porównaniu z 2011 r., gdy II kw. przyniósł prawie 14-proc. wzrost w skali roku. – Nadal mamy wzrost, ale rachityczny – twierdzi Agnieszka Bulik, wiceprezes PFHR ds. pracy tymczasowej i członek zarządu Randstad.
Teraz w II kw. nie widać było nawet większego ożywienia popytu na pracowników tymczasowych, które tradycyjnie poprzedza letni sezon. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie Euro 2012, choć mistrzostwa nie spełniły nadziei na znaczący wzrost zatrudnienia.