Im mniejsza firma tym niższe zarobki – taka prawidłowość wynika z danych opublikowanych ostatnio przez GUS. A różnice są naprawdę duże. W mikroprzedsiębiorstwach przeciętne wynagrodzenie to 3,5 tys. zł, czyli niemalże dwa razy mniej niż w tych największych (6,3 tys. zł). Nie znaczy to jednak, że ambitni kandydaci powinni omijać małe firmy szerokim łukiem. I to z kilku powodów.
Zacieranie się różnic
Po pierwsze, statystyczne wyliczenia przeciętnych płac nie zawsze odpowiadają rynkowym realiom. – Rzeczywiście zdarza się, że kandydaci biorący udział w procesach rekrutacyjnych w pierwszej chwili utożsamiają oferty mniejszych firm z niższymi zarobkami. Natomiast nie jest to regułą – zaznacza Katarzyna Turowska-Lange, menedżer w firmie rekrutacyjnej Hays Poland. – W praktyce poziom wynagrodzenia zależy od profilu stanowiska, zakresu odpowiedzialności, a przede wszystkim od specyfiki danej organizacji. Większa firma nie zawsze gwarantuje wyższe wynagrodzenie na analogicznym stanowisku. Czasem jest zupełnie na odwrót – podkreśla Turowska-Lange.
– Różnice w wynagrodzeniu tej samej osoby z dokładnie takimi samymi kompetencjami zatrudnionej w korporacji czy mniejszej organizacji obecnie się zacierają – potwierdza Sebastian Sala, dyrektor w Antal SSC/BPO. – Sprzyja temu sytuacja na rynku pracy, wysoka konkurencja i ogromny popyt na specjalistów i menedżerów średniego i wyższego szczebla – wyjaśnia.
Nieoficjalne zarobki
– Oficjalne statystyki wynagrodzeń w małych firmach nie uwzględniają ważnego komponentu wynagrodzeń „pod stołem" – zaznacza Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Taka praktyka nie jest godna pochwały, bo oznacza unikanie danin publicznych, a także niższe poczucie bezpieczeństwa socjalnego pracujących, lecz zapewnia większe zarobki do ręki. Z obliczeń PIE wynika, że odsetek osób otrzymujących część wynagrodzenia pod stołem wynosi w mikrofirmach aż 31 proc., a w pozostałych podmiotach – ok. 11 proc.