Przeciętny czas poszukiwania pracy wydłużył się w tym roku w Polsce do 11,4 miesięcy. W mediach przybywa poruszających relacji o absolwentach i doświadczonych specjalistach, którzy rozsyłają dziesiątki albo nawet setki CV. Z rzadka są zapraszani na rozmowy kwalifikacyjne, które jeszcze rzadziej kończą się ofertą zatrudnienia.
Jak jednak twierdzą przedstawiciele firm rekrutacyjnych, spora część tych porażek to efekt działań albo zaniechań samych kandydatów. Czasem są to drobiazgi, które jednak w połączeniu z innymi uchybieniami mogą pozbawić nas szans na przejście do kolejnego etapu rekrutacji. Zdarza się także, że jedna wypowiedź zamyka drzwi do zatrudnienia.
Niekiedy takim błędem może być... zbyt szybkie informowanie otoczenia o utracie pracy. Wprawdzie specjaliści radzą, by wykorzystać w szukaniu zatrudnienia networking, ale, jak ostrzega Paweł Gniazdowski, szef firmy Lee Hecht Harrison DBM, która specjalizuje się w outplacemencie, czyli wsparciu dla zwalnianych pracowników, lepiej nie robić tego tuż po zwolnieniu, gdy nie mamy planu ani pomysłu, co chcemy robić. Wtedy rozmowy ze znajomymi łatwo mogą sprowadzić się do wylewania żalów.
Poniżej lista „głównych grzechów kandydatów" przygotowana na podstawie opinii łowców głów i doradców kariery.
1. Chaos w aplikacjach
Niewielu kandydatów masowo rozsyłając CV, zapisuje, kiedy i do kogo przesłało swą aplikację. Rekruterzy twierdzą, że telefonując do kandydata, całkiem często słyszą w słuchawce zaskoczony głos osoby, które nie kojarzy, na jakie stanowisko się zgłaszała. To minus, który wprawdzie nie dyskwalifikuje, ale może obniżyć nasze szanse – pokazujemy się bowiem jako osoba mało zaangażowana i słabo zorganizowana.