Reklama
Rozwiń

Po pracę jeździmy do wielkich miast

W Polsce co trzeci zatrudniony pracuje poza miejscem swojego zamieszkania – wynika z badań GUS. Wolą mieszkać u siebie, a zarabiać tam, gdzie można.

Publikacja: 21.05.2019 21:00

Po pracę jeździmy do wielkich miast

Foto: Adobe Stock

Do pracy w innej gminie dojeżdża ok. 3,3 mln pracowników, czyli 30,6 proc. ogólnej liczby zatrudnionych – wynika z ostatniej publikacji Głównego Urzędu Statystycznego.

GUS w swoich badaniach nie pytał Polaków o ich sytuację, ale przeanalizował dane Ministerstwa Finansów i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych właśnie pod kątem miejsca pracy i miejsca zamieszkania. Pochodzą one z 2016 r., jednak wydaje się, że jeśli chodzi o skalę takich międzygminnych przepływów, także obecnie może ona być podobna.

Okazuje się, że najmniej ruchliwi są mieszkańcy Podlasia – tylko ok. 50 tys. osób dojeżdża do pracy do innego miasta. Za to największe przepływy pracowników dotyczą Śląska – ok. 510 tys. osób. Tam największym miastem przyjmującym są Katowice (prawie 114 tys. osób rocznie), Bielsko-Biała i Gliwice (po ponad 30 tys.), co ma zapewne związek z prężnie działającym tam przemysłem motoryzacyjnym. Za to najwięcej osób wyjeżdża z takich miast jak Sosnowiec, Bytom czy Zabrze.

Z kolei wśród miast wojewódzkich najwięcej osób spoza miejsca zamieszkania dojeżdża do pracy do Warszawy – ponad 251 tys. Na drugim miejscu pod tym względem znalazły się Katowice, ale sporo pracowników przyjmują też Poznań i Kraków (po ok. 85 tys.) czy Wrocław (ok. 70 tys.). GUS wyliczył również, że do wielkich miast przyjeżdżają przede wszystkim mieszkańcy okolicznych gmin.

– Mamy więc m.in. potwierdzenie nasilającego się w ostatnich latach trendu migracji podmiejskiej – zauważa Tomasz Kaczor, ekspert z Instytutu Prevision. – Poza tym mamy też w Polsce sporo miejscowości, w których nie ma pracy i trzeba ją znaleźć na największym okolicznym rynku pracy. Wielkie miasta stają się takimi lokalnymi centrami grawitacji ekonomicznej – dodaje.

Kaczor zaznacza, że na podstawie przedstawionych badań trudno jednak ocenić poziom mobilności zawodowej Polaków czy prawdziwej wewnętrznej migracji za chlebem. – To określa między innymi, na ile w poszukiwaniu lepszej pracy jesteśmy skłonni przenieść się z miasta do miasta, z jednego końca Polski na drugi – mówi Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Wedle moje oceny nie jest to powszechny trend, co widać chociażby po obecnej sytuacji na rynku pracy – wyjaśnia.

Bo z jednej strony są w Polsce miejsca, gdzie bezrobocie jest praktycznie zerowe, a pracodawcy borykają się z notorycznym brakiem rąk do pracy. Z drugiej zaś są i takie, gdzie panuje nawet 10-procentowe bezrobocie, a płace kształtują się na poziomie minimalnym.

– Barierą we wzroście mobilności zawodowej jest moim zdaniem brak rynku tanich mieszkań na wynajem – uważa Gomułka. – Osobom o niskich kwalifikacjach trudno się przenieść do innego miasta, bo za swoje niskie zarobki nie będzie ich stać na utrzymanie się – mówi obrazowo.

Poszukiwanie pracy
To jest już rynek pracodawcy. Kandydaci szturmują oferty
Poszukiwanie pracy
Fala zwolnień pogorszyła nastroje pracowników
Poszukiwanie pracy
Więcej firm chce zatrudniać niż zwalniać
Poszukiwanie pracy
Startuje Program Kariera - szansa na elitarne płatne praktyki
Poszukiwanie pracy
Nie wystarczy znaleźć i zrekrutować dobrego kandydata
Poszukiwanie pracy
Co drugi specjalista czeka na okazję do zmiany pracodawcy w 2025 r.