Orbán zbyt wielki dla opozycji

Po raz trzeci z rzędu Fidesz zdobył dwie trzecie miejsc w parlamencie. Nic nie zagraża dalszemu ciągowi przemian.

Aktualizacja: 09.04.2018 21:23 Publikacja: 09.04.2018 19:02

Viktor Orbán świętuje zwycięstwo. Będzie premierem po raz czwarty, trzeci raz z rzędu

Viktor Orbán świętuje zwycięstwo. Będzie premierem po raz czwarty, trzeci raz z rzędu

Foto: AFP

Zwyciężyliśmy. Daliśmy sobie szansę, aby obronić Węgry – takimi słowy wyraził premier Viktor Orbán zadowolenie z wyborczego sukcesu swej partii Fidesz po ogłoszeniu pierwszych wyników. Nikt nie ma wątpliwości, że jest to sukces samego Orbána.

Tym większy, że trzeci z rzędu, co jest precedensem w krajach postkomunistycznych, jeżeli nie liczyć Rosji czy Białorusi. Fidesz zdobył w minioną niedzielę po raz trzeci z rzędu większość konstytucyjną. Ma 134 deputowanych w 199 miejscowym parlamencie. Zdystansował partie opozycyjne.

– Można odnieść wrażenie, że  Fidesz i Orbán są zaskoczeni własnym sukcesem. Liczono się z uzyskaniem absolutnej większości, która zapewniałaby stworzenie rządu bez koalicjantów – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Zoltan Kottasc z prorządowego dziennika „Magyar Idok".

Opozycja jest zdania, że tak przekonujące zwycięstwo Fideszu jest rezultatem niesprawiedliwej ordynacji wyborczej faworyzującej największe ugrupowanie na scenie politycznej. Rzecz w tym, że 106 deputowanych wybieranych jest w jednomandatowych okręgach wyborczych. Reszta pochodzi z list partyjnych.

W znacznej większości okręgów (w 91 na 106) zwyciężył Fidesz, będący formalnie w koalicji z niewielkim satelickim ugrupowaniem, Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową (KDNP).

Laboratorium antyliberalizmu

Przed wyborami opozycja wstrzymywała się z krytyką ordynacji wyborczej, licząc na to, że tym razem uda się ją wykorzystać do pokonania Fideszu. Tak jak to się stało w lutym tego roku w wyborach na burmistrza w 50-tys. Hódmezővásárhely, gdzie przedstawiciel Fideszu przegrał ze wspólnym kandydatem partii opozycyjnych.

W skali kraju taka taktyka zawiodła, gdyż największa partia opozycyjna Jobbik nie była gotowa do współpracy, licząc na to, że samodzielnie wygra z Fideszem w wielu okręgach. Tym bardziej że Jobbik uczynił w ostatnim roku sporo, aby zerwać z opinią ugrupowania antysemickiego, rasistowskiego, któremu bliska jest ideologia faszystowska.

W sumie Jobbik zdobył 25 mandatów, o dwa więcej niż w poprzednich wyborach, ale o zapowiadanym przełomowym sukcesie nie ma mowy. W tej sytuacji Gabor Vona zrezygnował z kierowania partią.

– Węgry stały się skutecznym laboratorium antyliberalnego systemu rządów ukształtowanego tak, aby służył celom Fideszu. Jest to system politycznej retoryki bazującej na teoriach konspiracyjnych oraz wizerunku wroga, a także na wielkim finansowym przez rząd przemyśle produkcji fake newsów – tak brzmi fragment powyborczej analizy Political Capital, niezależnego budapesztańskiego think tanku. Tak też brzmi ocena wielu przedstawicieli opozycji. – System wyborczy jest formalnie demokratyczny, lecz wysoce niesprawiedliwy. Ułatwił Orbánowi prowadzenie kampanii wyborczej wokół jednego tematu, a mianowicie imigracji, zjawiska obecnie nieistniejącego – mówi „Rzeczpospolitej" Peter Balazs, były szef dyplomacji związany z liberalną opozycją.

– Granica z Serbią jest już szczelnie zabezpieczona przed uchodźcami odpowiednim murem. Głosując na Fidesz, wyborcy okazali swą wdzięczność za wybudowanie muru. Dla wielu z nich dodatkowym argumentem był pomysł UE relokacji uchodźców, także na Węgrzech. Można śmiało powiedzieć, że bez tego pomysłu z Brukseli Fidesz dostałby zapewne mniej głosów – przekonuje „Rzeczpospolitą" Zoltan Kottasc.

Jest przekonany, że zasadniczą przyczyną porażki opozycji był brak jakiegokolwiek programu. Fidesz mógł więc grać swobodnie kartą imigracji.

Zachodnie media wypominają Orbánowi, że dąży do zbudowania nieliberalnego państwa opartego na narodowych fundamentach. Przypominają też, że w gronie pierwszych polityków gratulujących premierowi Węgier zwycięstwa była Marine le Pen oraz Geert Wilders, a także o dobrych kontaktach Orbána z prezydentami Rosji oraz Turcji.

Homo Orbánicus

Jednak Węgry Orbána wydają się być jeszcze dalekie od jakiegokolwiek totalitaryzmu. W eseju „Homo Orbánicus" opublikowanym w „The New York Review of Books" prof. Jan-Werner Müller z uniwersytetu Princeton udowadnia, że przyczyną sukcesu Orbána jest zbudowanie systemu łagodnego autorytaryzmu, w którym nie ma miejsca na kult jednostki ani też wszystkich rzeczy kojarzonych w przeszłości z dyktaturami XX wieku.

– Atmosfera w Budapeszcie jest zrelaksowana, nie ma śladu represji, ulicami nie maszerują paramilitarne bojówki, a jeżeli już odbywa się jakaś demonstracja, to pod troskliwą opieką policji – pisze Müller, zajmujący się badaniem zjawiska populizmu. Jego zdaniem jeżeli już można mówić o jakimś „izmie", to jest to hedonizm. Zdaniem wielu obserwatorów zdecydowane zwycięstwo wyborcze premiera wzmocni jego polityczną pozycję wobec UE. –  Orbán nie stracił nigdy kontaktu z rzeczywistością. Wie, że jest przywódcą małego państwa, i zna swoje granice. Nie raz udowodnił, że wie, co to kompromis – analizuje Zoltan Kottasc. W niedawnym przemówieniu w Budapeszcie premier zapewnił, że po wyborach przeprowadzone zostaną „moralne, polityczne i prawne zmiany". ©?

Polityka
Nie będzie litości dla oprawców z reżimu Asada
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Donald Trump Człowiekiem Roku magazynu „Time”
Polityka
Donald Tusk po spotkaniu z Emmanuelem Macronem: To wyborcy będą wybierali prezydentów, a nie Putin
Polityka
Europejczycy za nowym otwarciem brytyjsko-unijnym. Pod wpływem Trumpa i Putina
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Prezydent Korei Płd. przerywa milczenie. Tłumaczy, dlaczego wprowadził stan wojenny