Podczas jesiennych wyborów samorządowych w każdym obwodzie powoływano dwie komisje. Jedna zajmowała się przeprowadzeniem wyborów, druga liczeniem głosów. Tego rozwiązania podczas tegorocznych wyborów europejskich i parlamentarnych już jednak nie będzie. To jedna ze zmian w ramach nowelizacji kodeksu wyborczego, która pod koniec stycznia ekspresowo przeszła przez Sejm.
Problem w tym, że PiS tym samym porzuca rozwiązanie, na którym wyjątkowo zależało Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Tezy z Przysuchy
Taki wniosek płynął z kongresu Zjednoczonej Prawicy w Przysusze w lipcu 2017 roku. Prezes mówił wtedy o koniecznych zmianach, mających „utrudnić fałszowanie wyborów". – Musimy wrócić do przezroczystych urn, kamerek w lokalach wyborczych – wyjaśniał. Dodał, że chce powołania dwóch komisji: od organizacji wyborów i liczenia głosów. – Trzeba świeżych sił do liczenia głosów. Pracujemy nad tym – mówił Kaczyński.
Te zapowiedzi zmaterializowały się w nowelizacji kodeksu wyborczego ze stycznia 2018 roku. Posłowie PiS nie wprowadzili tylko przezroczystych urn, ale tylko dlatego, że zapisała to jeszcze w kodeksie Platforma Obywatelska, co przeoczył prezes w Przysusze.
Z postulowanych przez niego zmian PiS szybko zaczął się jednak wycofywać. Już w czerwcu Sejm kolejną nowelizacją kodeksu zrezygnował z obowiązku transmisji przebiegu głosowania, czyli z „kamerek w lokalach wyborczych", o których wspominał Kaczyński.