Gerald Birgfellner – wraz z dwoma pełnomocnikami – stawił się w poniedziałek w stołecznej prokuraturze. Zeznawał jako świadek w związku z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS – co miało polegać na tym, że nie zapłacono przedsiębiorcy za prace związane z przygotowaniem budowy dwóch wieżowców w Warszawie przez spółkę Srebrna, kojarzoną z PiS. Austriacki biznesmen oskarża Jarosława Kaczyńskiego o próbę oszustwa i domaga się od spółki Srebrna 1,5 mln zł.
Prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające po ujawnieniu nagranej potajemnie rozmowy ze spotkania w zaufanym gronie – wziął w niej udział Jarosław Kaczyński, Gerald Birgfellner i jego żona Karolina Tomaszewska, mająca pełnić rolę tłumaczki.
Kiedy oddawaliśmy gazetę do druku, przesłuchanie Birgfellnera wciąż trwało – nie wiadomo więc, czy biznesmen przyniósł śledczym taśmy, mające być dowodem na to, że Kaczyński czuł się zobowiązany zapłacić za jego wydatki związane z projektem budowy K-Tower. Jak pisaliśmy, do zawiadomienia złożonego w prokuraturze nie załączono nawet kopii. Mec. Roman Giertych nie chciał nam odpowiedzieć, ile nagrań z 19 spotkań zarejestrowano, ani kto nagrywał.
Z kolei mec. Jacek Dubois, drugi pełnomocnik Austriaka (w wywiadzie dla OKO.press), potwierdził, że to jego klient jest autorem nagrań publikowanych przez „Wyborczą”. „Nagrywanie to był naturalny odruch człowieka, który czuje się oszukiwany i postanawia zabezpieczyć dowody na to, że pracę wykonał, a odmówiono mu obiecanego wynagrodzenia” – mówił mec. Dubois.
Ale wpis na Twitterze, jaki niedawno zamieścił mec. Giertych, wskazywać może, że to nie Austriak nagrywał – wręcz jest „zasmucony faktem opublikowania dwóch taśm” – i nie on zaniósł je mediom. Również „GW”, która od stycznia ujawnia taśmy, nie podaje, w jakich okolicznościach je otrzymała (tak było w przypadku taśm z rozmów Leszka Czarneckiego z prezesem KNF). Co zastanawiające, choć w stenogramach i tekstach wszystkich rozmówców przedstawia z funkcji, imienia i nazwiska – to Tomaszewską tytułuje jako „tłumaczkę” – bez nazwiska.