W poniedziałek przypada rocznica śmierci Daniela H., 35-latka zabitego w Chemnitz. Doprowadziła ona do wielkich antyimigranckich i antyrządowych demonstracji w tym saksońskim ćwierćmilionowym mieście. Najbardziej nagłośnione były ataki na cudzoziemców i obecność neonazistów.
Cztery dni przed rocznicą zapadł wyrok – 24-letni uchodźca z Syrii Alaa S. został skazany na 9,5 roku pozbawienia wolności za zabójstwo i poważne uszkodzenie ciała (drugiego Niemca). Proces odbywał się nie w Chemnitz, ale w stolicy landu Saksonii – Dreźnie. Ze względów bezpieczeństwa.
Wyrok Wyższego Sądu Krajowego w Dreźnie nie jest prawomocny.
Ze strachu przed ulicą
Adwokat Syryjczyka Ricarda Lang posunęła się nawet do stwierdzenia, że dzień wyroku jest smutnym dniem dla państwa prawa. Jej zdaniem, gdyby proces odbywał się nie w tym wschodnim landzie, ale na przykład w Hamburgu czy Nadrenii Północnej-Westfalii, to nigdy nie doszłoby do takiego wyroku. A sam skazany Alaa S. stwierdził w ostatniej mowie, że ma nadzieję, iż nie stanie się „drugą ofiarą prawdziwego sprawcy".
Równie ostro ocenili wyrok komentatorzy czołowych lewicowych niemieckich mediów, mających swe siedziby w zachodnich landach lub w Berlinie.