Prawo i Sprawiedliwość złożyło do Sądu Najwyższego wnioski w ramach protestów wyborczych. Sprawa dotyczy ponownego przeliczenia głosów w sześciu okręgach w wyborach do Senatu. Chodzi o okręgi numer 12 (Toruń), 75 (Katowice), 92 (Konin), 95 (Kalisz), 96 (Kalisz) i 100 (Koszalin). W tych okręgach przewaga zwycięzcy nad kandydatem PiS była stosunkowo niewielka - najmniejsza w Koszalinie, gdzie Stanisław Gawłowski (polityk PO kandydujący z własnego komitetu) pokonał Krzysztofa Nieckarza (PiS) 320 głosami.
W #RZECZYoPOLITYCE o wnioski w sprawie ponownego przeliczenia głosów pytany był wicemarszałek Senatu ostatniej kadencji Bogdan Borusewicz (PO). - Mogę powiedzieć, że PiS chce zmienić wynik wyborów - skomentował polityk. - Nie mamy zaufania do tych, którzy będą liczyć, a po drugie do tych, którzy będą decydować, czy to liczenie było skuteczne, czy nie, czyli do Izby Kontroli Nadzwyczajnej, utworzonej przy Sądzie Najwyższym przez PiS - powiedział Borusewicz.
Przypomniał, że zabierał głos podczas debaty parlamentarnej o stworzeniu Izby i przekonywał, że PiS tworzy ją w taki sposób, że opozycja nie będzie miała do niej "żadnego zaufania". - Dla mnie jest oczywiste, że PiS chce zmienić rezultat wyborów do Senatu, to jest dla mnie jasne - mówił w #RZECZYoPOLITYCE wicemarszałek.
Co będzie, jeśli np. w trzech okręgach głosy uznane wcześniej za nieważne zostaną uznane za ważne i w danym okręgu zmieni się zwycięzca?
- No to PiS wywróci ten wyników wyborów. Konsekwencje, nie tylko polityczne, ale także społeczne, mogą być bardzo duże. Ci, którzy podejmują taką decyzję muszą brać pod uwagę takie konsekwencje - powiedział Borusewicz.