Kampania rozkręca się na dobre. Dudabus rusza w Polskę, Robert Biedroń zapowiada, że odwiedzi wszystkie powiaty, Kosiniak-Kamysz miał już 50 spotkań, Kidawa-Błońska odwiedza mniejsze miejscowości, trwa też sztafeta Hołowni. Główne pytanie brzmi: Kto wejdzie do drugiej tury? Najciekawiej z się robi, gdy wyniki kandydatów się spłaszczą. Czy jest na to szansa? Z niedawnego badania IBRiS dla tygodnika „Polityka", wynika, że poza Bosakiem wszyscy kontrakandydaci opozycji mają w zasadzie podobny, chociaż oczywiście zróżnicowany potencjał maksymalny poparcia. Czyli wszyscy mają szansę na II turę.
Trzy miasta Biedronia
Wygra najlepsza opowieść wypowiedziana w najsprawniejszy sposób, z wykorzystaniem błędów i kryzysów u konkurencji. Takim na początek kampanii ze strony PiS był gest posłanki Lichockiej. Jak zauważa dziś Michał Szułdrzyński, ten gest otwiera wiele pól, w tym jakość usług publicznych, służby zdrowia. To może być jeden z tematów Lewicy. Nie tylko jej zresztą. PSL też miał swój „Pakt dla zdrowia" w kampanii sejmowej.
Trzy miasta wyznaczają ramy opowieści Roberta Biedronia. To Krosno, w którym się urodził, Słupsk którym rządził, i Bruksela, z której – jak sam powiedział kilka tygodni temu w rozmowie z „Rzeczpospolitą" – wraca. O ile pierwsze dwa były elementem kampanii do PE, o tyle Bruksela pojawia się dopiero teraz jako efekt tego, że Biedroń pozostał europosłem. Krosno daje mu możliwość opowiadania o sobie jako człowieku z miasta, z którym identyfikować się może każdy urodzony poza dużymi metropoliami. Słupsk to opowieść o sukcesie rządzenia. Ale też – do czego Lewica i Biedroń wielokrotnie nawiązują – miejsce spoza dużych metropolii, które kandydat umieścił na mapie Polski.
Bruksela daje kampanii Lewicy możliwość budowania przesłania o Zachodzie, który Biedroń niejako „przywozi" do Polski. Zwłaszcza Skandynawię. Teraz tenże Zachód ma być – taki przynajmniej jest plan – przywieziony nie do dużych miast, ale do Polski małych i średnich miejscowości.
Takie przynajmniej są zręby historii, którą Biedroń opowiada i ma opowiadać aż do wyborów. To w warunkach 24-godzinnej kampanii jeszcze samo w sobie nic nie znaczy. Trzeba umiejętnie swoją historię opowiedzieć, szybko reagować i unikać błędów. W nowych warunkach, bo polityka – jak i Polska – zmieniają się. Nawet w porównaniu z 2019 rokiem.