Na razie nic nie wskazuje na to, by coś się zmieniło. W marcu mówiono, że nadchodzi koniec „PO-PiS". Minęło parę miesięcy i okazuje się, że podział emocjonuje jak nic innego. Nie było sygnałów, że komuś to nie pasuje. Słabnąca partia rządząca może być zapowiedzą wahadła w drugą stronę. Zobaczymy, kto będzie beneficjentem. Wcześniej to Platforma mówiła, że będzie rządzić wiecznie, Donald Tusk zapewniał, że nie ma z kim przegrać. Czas to zweryfikował. Trochę to zajmie, zanim te zmrożone podziały się roztopią i ułożą na nowo. Mamy dwóch głównych aktorów, kilka ról drugoplanowych.
Polityka toczy się też na ulicy. Protesty kobiet, sprowokowane decyzją o naruszeniu tzw. kompromisu aborcyjnego, to nowa siła, która się upolityczni?
Rząd się wykazał zapałem kontrrewolucyjnym i zniszczył status quo. Teraz ma przeciwko sobie tych, którzy chcą pójść w drugą stronę, i tych, którzy by chcieli, żeby wszystko zostało po staremu. Postulaty Strajku Kobiet są zupełnie nierealistyczne. Mają przeciwko sobie tyle samo osób, co postulaty zgłaszane przez partię rządzącą. Sprzeciw względem rządu łączy jednak milczącą większość i protestująca mniejszość, ale gdyby poważnie potraktować te postulaty, które zgłasza Strajk Kobiet, to można się spodziewać, że większość będzie się przesuwać w drugą stronę.
Żadne rozwiązanie nie leży na stole, a sondaże pokazują, że rośnie liczba wyborców niezdecydowanych.
Zwykle jest tak, że oni się nie „przenoszą" od razu. Jest wstrząs w partii rządzącej, ale PiS już nieraz wychodził z takich problemów. Werdykt Trybunału Konstytucyjnego nie jest jeszcze opublikowany. Jest propozycja PSL-u o przeprowadzeniu referendum po pandemii. Rozumiem, że do tego czasu zawieszamy zmiany i uznajemy, że wyrok czeka na potwierdzenie w referendum. Decyzja Trybunału oznacza, że od ponad 25 lat w Polsce obowiązywało niekonstytucyjne prawo, ale to jest nielogiczne. Nie wiem, czy ktokolwiek propozycję Kosiniaka-Kamysza weźmie pod uwagę. Nie wiadomo, czy którakolwiek ze stron będzie nią zainteresowana, gdy skończy się pandemia, np. za dwa lata. Dziś odwołanie się do ludu jest dobre. Bolesne dla wielu osób, ale chyba najlepsze. Propozycje prezydenta to przesunięcie w stronę, w którą zdecydowana większość nie chce iść – to kompromis dla Jarosława Kaczyńskiego, ale nie dla protestujących czy milczącej większości.
Pogarszające się sondaże cementują władzę?