Czy była „korupcyjna oferta" wobec biznesmena Leszka Czarneckiego, o której mówi jego obrońca Roman Giertych?
Sprawa nie jest czytelna. Na razie mec. Giertych powiedział o rzekomej propozycji korupcyjnej dla Czarneckiego, udostępnił jego rozmowę z Adamem Hofmanem prowadzącym firmę doradczą. Ale wystarczy powiedzieć „sprawdzam", by się przekonać, że w rzeczywistości Giertych nic nie pokazał. Ujawniona rozmowa jest bardzo „cienka" – nic z niej nie wynika.
Co więc może być twardym dowodem?
Jeżeli Giertych chce uderzyć „między oczy", to powinien pokazać nagranie, które wprost potwierdzałoby jego słowa, że Czarneckiemu proponowano przejęcie kontroli nad stacją TVN24, by później mogły wykupić ją spółki Skarbu Państwa, i że on nie przyjął oferty. Takiego nagrania nie pokazał, więc albo blefuje, albo coś jeszcze ma w zanadrzu. Deklaracja i słowa to jedno, a fakty to drugie. Tu potrzebny jest konkretny dowód. Zgodnie z porządkiem prawnym wszystko należy weryfikować, sprawdzić, co się potwierdzi w niezależnych dowodach, tu zwłaszcza w nagraniach.
Dlaczego sprawa pojawia się akurat, gdy sąd ma decydować o areszcie w sprawie Giertycha i Czarneckiego?