– Uważam, że moja misja została wykonana. Zdecydowałem ostatecznie opuścić politykę i całkiem porzucić stery rządzenia – oświadczył niespodziewanie w poniedziałek na swoim profilu na Facebooku Bidzina Iwaniszwili, przewodniczący partii Gruzińskie Marzenie, rządzącej w Gruzji od 2012 r. Żegna się z partią i wraca do życia prywatnego. Mówiąc o powodach, wskazał swój wiek – niebawem ukończy 65 lat.
Podsumowując, stwierdził, że jego ugrupowaniu udało się powstrzymać upadek kraju i zmniejszyć skalę ubóstwa. Przeprosił rodaków za brak „szybszego wzrostu gospodarczego" i podziękował sojusznikom strategicznym Gruzji – USA i Unii Europejskiej. Podziękował też swojej rodzinie, a w szczególności żonie, że te wszystkie lata go wspierała.
W gruzińskiej polityce pojawił się znienacka, w 2011 r., tworząc od podstaw partię i zbierając wokół siebie przeciwników ówczesnego prezydenta Micheila Saakaszwilego, krytykowanego przez opozycję m.in. za łamanie praw człowieka, zwłaszcza w więzieniach. Ale to Saakaszwili po „rewolucji róż" przekształcił Gruzję z najbardziej kryminalnego państwa na Kaukazie w najbardziej bezpieczne, zwalczając po drodze gigantyczną skalę korupcji. Skierował kraj ku NATO i UE, co doprowadziło do wojny z Rosją, którą przegrał, tracąc część terytorium.
Już po objęciu władzy Iwaniszwili stał się głównym wrogiem politycznym Saakaszwilego, który uciekł za granicę po wytoczonych mu procesach w ojczyźnie. Ale nowy rząd w Tbilisi nie zmienił priorytetów polityki zagranicznej, nie cofnął też reform antykorupcyjnych. Z ubiegłorocznych danych Transparency International wynika, że Gruzja wyprzedza pod tym względem takie unijne państwa, jak Maltę, Słowację, Rumunię, Grecję, Węgry czy Bułgarię, pozostawiając daleko w tyle sąsiadów z byłego ZSRR.
– Największym osiągnięciem jest chyba to, że nie jest jeszcze gorzej. Ale Iwaniszwili miał historyczną szansę poprawić stan demokracji czy niezawisłości sądów. Nie udało się. Gruzja, jak była częściowo wolnym krajem z reżimem hybrydowym za czasów Saakaszwilego, tak i pozostała za czasów Iwaniszwilego z jeszcze większą tendencją ku autorytaryzmowi – mówi „Rzeczpospolitej" gruziński politolog i publicysta Dmitri Awaliani. – To oligarcha, który nieformalnie rządzi krajem. Kontroluje wszystkie organy władz państwowych, zaczynając od parlamentu i sądów, kończąc na samorządach – dodaje.