Bidzina Iwaniszwili odchodzi po gruzińsku

Najbardziej wpływowy człowiek w kraju postanowił przejść na emeryturę.

Publikacja: 11.01.2021 18:13

Bidzina Iwaniszwili odchodzi po gruzińsku

Foto: AFP

– Uważam, że moja misja została wykonana. Zdecydowałem ostatecznie opuścić politykę i całkiem porzucić stery rządzenia – oświadczył niespodziewanie w poniedziałek na swoim profilu na Facebooku Bidzina Iwaniszwili, przewodniczący partii Gruzińskie Marzenie, rządzącej w Gruzji od 2012 r. Żegna się z partią i wraca do życia prywatnego. Mówiąc o powodach, wskazał swój wiek – niebawem ukończy 65 lat.

Podsumowując, stwierdził, że jego ugrupowaniu udało się powstrzymać upadek kraju i zmniejszyć skalę ubóstwa. Przeprosił rodaków za brak „szybszego wzrostu gospodarczego" i podziękował sojusznikom strategicznym Gruzji – USA i Unii Europejskiej. Podziękował też swojej rodzinie, a w szczególności żonie, że te wszystkie lata go wspierała.

W gruzińskiej polityce pojawił się znienacka, w 2011 r., tworząc od podstaw partię i zbierając wokół siebie przeciwników ówczesnego prezydenta Micheila Saakaszwilego, krytykowanego przez opozycję m.in. za łamanie praw człowieka, zwłaszcza w więzieniach. Ale to Saakaszwili po „rewolucji róż" przekształcił Gruzję z najbardziej kryminalnego państwa na Kaukazie w najbardziej bezpieczne, zwalczając po drodze gigantyczną skalę korupcji. Skierował kraj ku NATO i UE, co doprowadziło do wojny z Rosją, którą przegrał, tracąc część terytorium.

Już po objęciu władzy Iwaniszwili stał się głównym wrogiem politycznym Saakaszwilego, który uciekł za granicę po wytoczonych mu procesach w ojczyźnie. Ale nowy rząd w Tbilisi nie zmienił priorytetów polityki zagranicznej, nie cofnął też reform antykorupcyjnych. Z ubiegłorocznych danych Transparency International wynika, że Gruzja wyprzedza pod tym względem takie unijne państwa, jak Maltę, Słowację, Rumunię, Grecję, Węgry czy Bułgarię, pozostawiając daleko w tyle sąsiadów z byłego ZSRR.

– Największym osiągnięciem jest chyba to, że nie jest jeszcze gorzej. Ale Iwaniszwili miał historyczną szansę poprawić stan demokracji czy niezawisłości sądów. Nie udało się. Gruzja, jak była częściowo wolnym krajem z reżimem hybrydowym za czasów Saakaszwilego, tak i pozostała za czasów Iwaniszwilego z jeszcze większą tendencją ku autorytaryzmowi – mówi „Rzeczpospolitej" gruziński politolog i publicysta Dmitri Awaliani. – To oligarcha, który nieformalnie rządzi krajem. Kontroluje wszystkie organy władz państwowych, zaczynając od parlamentu i sądów, kończąc na samorządach – dodaje.

Dość powiedzieć, że to jedyny Gruzin, który znajduje się w rankingu Forbesa najbogatszych ludzi świata. Z ubiegłorocznych danych wynika, że jego kapitał wynosi niemal 5 mld dol. To równowartość prawie jednej trzeciej gruzińskiego PKB. Tak się składa, że najbogatszy Gruzin jest zarazem największym filantropem w kraju, założył kilka fundacji wspierających m.in. służbę zdrowia, rolnictwo, ekologię, turystykę, sport, a nawet renowację zabytków i budowę świątyń. Był jednym z głównych fundatorów największej budowy sakralnej współczesnej Gruzji – Soboru Trójcy Świętej w Tbilisi. Za to osobiście dziękował mu i błogosławił pod koniec 2019 r. zwierzchnik gruzińskiego prawosławia patriarcha Eliasz II.

Swojego majątku dorobił się w Rosji w sektorze bankowym i metalurgicznym jeszcze w latach 90. Z rosyjskiego obywatelstwa zrezygnował, gdy wkroczył w świat gruzińskiej polityki. Ale z Moskwą relacji nie poprawił, kraje wciąż z powodu oderwanych Abchazji i Osetii Południowej nie utrzymują stosunków dyplomatycznych. Do dziś nie wznowiono połączeń lotniczych, wstrzymanych przez Rosję latem 2019 r. po wybuchu antyrosyjskich protestów.

W poniedziałek w Tbilisi poinformowano, że na stanowisku szefa partii miliardera zastąpi były szef parlamentu 42-letni Irakli Kobachidze.

– O swoim odejściu Iwaniszwili mówił już pod koniec 2013 r. (gdy po roku rządów zrezygnował ze stanowiska premiera – red.). Ale będąc szefem partii, nadal rządził z tylnego fotela, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności. Teraz też nie odejdzie, nie odda władzy. Znów chce uniknąć odpowiedzialności i schować się w cieniu, bo sytuacja w kraju jest trudna i w każdej chwili może wybuchnąć – mówi Awaliani.

Gruzińskie Marzenie wygrało październikowe wybory parlamentarne i obserwatorzy z OBWE uznali, że „odpowiadały standardom demokratycznym". Mimo to żadna z pozostałych ośmiu partii, które weszły do parlamentu, do dzisiaj nie uznaje ich wyniku. Jesienne protesty przerwała pandemia, która uzależnioną od turystyki gruzińską gospodarkę rozłożyła już na łopatki.

– Uważam, że moja misja została wykonana. Zdecydowałem ostatecznie opuścić politykę i całkiem porzucić stery rządzenia – oświadczył niespodziewanie w poniedziałek na swoim profilu na Facebooku Bidzina Iwaniszwili, przewodniczący partii Gruzińskie Marzenie, rządzącej w Gruzji od 2012 r. Żegna się z partią i wraca do życia prywatnego. Mówiąc o powodach, wskazał swój wiek – niebawem ukończy 65 lat.

Podsumowując, stwierdził, że jego ugrupowaniu udało się powstrzymać upadek kraju i zmniejszyć skalę ubóstwa. Przeprosił rodaków za brak „szybszego wzrostu gospodarczego" i podziękował sojusznikom strategicznym Gruzji – USA i Unii Europejskiej. Podziękował też swojej rodzinie, a w szczególności żonie, że te wszystkie lata go wspierała.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rośnie fala przemocy wobec polityków. „To przypomina najciemniejszą erę Niemiec”
Polityka
Wielka Brytania skręca w lewo. Czarne chmury nad konserwatystami
Polityka
Morderstwa, pobicia, otrucia, zastraszanie. Rosja atakuje swoich wrogów za granicą
Polityka
Boris Johnson chciał zagłosować w wyborach. Nie mógł przez wprowadzoną przez siebie zmianę
Polityka
Tajna kolacja Scholza i Macrona. Przywódcy Francji i Niemiec przygotowują się na wizytę Xi
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił