W sobotę ulicami Warszawy przeszła parada równości, w której mogło wziąć udział nawet kilkanaście tysięcy osób. Pojawili się też działacze skrajnie prawicowego Narodowego Odrodzenia Polski. Na rogu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej rozłożyli namiot, na którym rozwiesili baner z wulgarnym rysunkiem i napisem „zakaz pedałowania". Rozdawali też ulotki, a z głośników emitowali piosenkę „Pochód degeneratów" zespołu Prawe Skrzydło, której tekst mówi o „nadejściu pedałów, morzu tęczowych flag".
W ten sposób o swoim istnieniu przypomniało NOP, partia, o której mogłoby się wydawać, że lata swojej świetności ma już za sobą.
Powstało tuż przed stanem wojennym, a wśród założycieli był obecny przewodniczący Adam Gmurczyk. Prof. Rafał Pankowski, specjalista od ruchów prawicowych z Collegium Civitas i Stowarzyszenia Nigdy Więcej, mówi, że okres świetności NOP to lata 90. – Wtedy NOP mogło być uznawane za jedną z głównych formacji skrajnie prawicowych. Jako pierwsze nawiązywało współpracę z neofaszystami z zagranicy, czy sprowadzało do Polski negacjonistów Holokaustu. Miał ewidentny wpływ na cześć subkultury skinowskiej – przypomina.
Z czasem NOP wyrosła jednak konkurencja, jak Młodzież Wszechpolska czy Obóz Narodowo-Radykalny. Jeszcze w 2011 r. można było usłyszeć o NOP, gdy świętowało 30-lecie swojej działalności, sprowadzając na kongres m.in. skazanego za działalność terrorystyczną Roberto Fiore z włoskiej Forza Nuova. Jednak już wtedy partia zaczęła tracić wpływy i ograniczać działalność. Aż do teraz.
Namiot z parady równości to bowiem tylko element serii ostatnich wystąpień NOP. Najgłośniej było o demonstracji tej partii pod ambasadą Izraela z początku czerwca, podczas której członkini władz krajowych Marzena Dobner wezwała do likwidacji tego państwa, a nawet zrzucenia na nie bomb. Na demonstracji wywieszono flagi Hezbollahu, przez wiele państw uznawanego za organizację terrorystyczną. W efekcie ambasada Izraela wydała oświadczenie, w którym wezwała władze do podjęcia kroków wobec NOP.