A tymczasem w kolejce po sejmowe pieniądze czekają już kolejni chętni posłowie. – Fundusz jest ograniczony, więc pożyczki powinni dostawać najbardziej potrzebujący – podkreśla Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu i przewodniczący komisji rozpatrującej wnioski.
W praktyce jest jednak inaczej. Na liście posłów, którzy zapożyczyli się w funduszu socjalnym, jest kilku posłów milionerów, m.in. Stanisław Gawłowski, poseł PO z Koszalina i obecny wiceminister środowiska. Z jego oświadczenia majątkowego wynika, że jest jednym z najbogatszych parlamentarzystów (wykazał ponad milion złotych majątku). W samych oszczędnościach Gawłowski ma 320 tys. zł, do tego cztery nieruchomości, dom i 700 tys. zł za sprzedaż działki. Jedyny kredyt to ten sejmowy – na 20 tys. zł.
Dlaczego tak bogaty człowiek musi korzystać z funduszu socjalnego? Nie udało nam się dowiedzieć. Wiceminister nie odbierał komórki, a po godz. 13 wyszedł z pracy i ponoć wsiadł do samolotu. – Rozpoczął urlop i nie będzie go do 11 lutego – poinformowała nas jego sekretarka.
Pożyczkę z sejmowej kasy wzięli także marszałek Bronisław Komorowski (ponad milion złotych w majątku, w tym mieszkanie, działki, siedlisko i 127 tys. zł oszczędności), poseł Ryszard Kalisz (majątek prawie 2 miliony) oraz Joanna Senyszyn (ok. 1 mln zł, w tym oszczędności 95 tys. zł, 20 tys. euro, 35 tys. dolarów, w funduszach inwestycyjnych – 100 tys. zł)
Co na to wicemarszałek Niesiołowski? – I co z tego, że bogaci biorą pożyczki – mówi. – Po to są, żeby je brać. Chodzi tylko o to, żeby sensownie oceniać wnioski, żeby nie było parytetów politycznych, a za pożyczkobiorców odpowiadali klubowi koledzy, bo przecież nie sprawdzimy, czy pan poseł jeden czy drugi mówi prawdę – opowiada.