W dniu św. Mikołaja grzeczni dostają prezenty. Dziś otrzyma je także premier Donald Tusk. W samo południe do drzwi Kancelarii Premiera zapuka 100 Mikołajów. Przyjadą jednak nie z Laponii, ale z Lubelskiego. To tamtejsi związkowcy z „Solidarności", którzy chcą zaproponować premierowi, aby zrezygnował z etatu i od stycznia pracował na umowę o dzieło.
Szef rządu ma w Polsce umowę o pracę, choć jest ją nieco łatwiej niż zwykle rozwiązać (odwołany premier nie może się np. w takiej sytuacji zwrócić do sądu pracy).
W przygotowanym dla niego wypowiedzeniu zmieniającym Mikołajowie mówią premierowi wprost, że jeśli będzie pracował na tzw. śmieciówce, to nie tylko nie będzie miał prawa do zwolnienia lekarskiego, wakacji czy podróży służbowych, ale także nie uzbiera kapitału emerytalnego. – Chcemy, by Donald Tusk na własnej skórze się przekonał, jak to jest pracować na śmieciówce – mówi Marian Król z „S".
Związkowcy chcą, by premier sam przekonał się, jak wygląda praca na śmieciówce
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że na umowę cywilną lub zlecenia pracuje w Polsce niewiele, bo około 900 tys. osób. Jednak związkowcy do grupy pracujących na tzw. śmieciówkach zaliczają także osoby samozatrudnione oraz te, które większość wypłaty dostają w ramach umowy o dzieło. To ich zdaniem 4 mln osób. Nie zawsze jednak pracujący na umowach cywilnych nie chcą takiej formy zatrudnienia. Najczęściej sprawia ona, że zleceniobiorca dostaje więcej pieniędzy na rękę. Równocześnie w obecnej sytuacji gospodarczej osoby pracujące na umowach śmieciowych, dzięki takim elastycznym formom zatrudnienia, mogą w ogóle pracować. Gdyby prawo dopuszczało wyłącznie pracę na etat, pozostałyby bezrobotne